wtorek, 3 czerwca 2014

Mały labirynt

Witajcie kukiełki. Jak się spało? Mam nadzieję, że dobrze, bo czeka was kolejna zabawa.
Wy moje zmarznięte kukiełki nacieszcie się ciepłem i strawą. Powitajcie nową towarzyszkę. Dla was nie będzie już chłodu. Rzuceni zostaniecie na ziemię jałową, gdzie omamy i miraże sprawdzą wasze umysły. Tam przemierzać będziecie kręte ścieżki pośród piasków. Jak wielu z was znajdzie wyjście?
Wy, który leżycie pośród piasków posilcie się, napijcie. Ciekawe czy zastanowi was nagłe zniknięcie towarzyszy. Złapcie oddech, bo niebawem ziemia pod wami rozstąpi się, a wy wpadniecie do mojego labiryntu. Sądzę, że znudził wam się skwar. Znajdziecie się więc w świecie lodowych luster. Tak twardych, że żadne z was nie zdoła ich skruszyć. Znajdziecie wyjście, czy zmylicie drogę pośród odbicia?
Powodzenia moje kukiełki.

piątek, 30 maja 2014

Od Doctora - Ja żyję... ale co to za życie?

Nagle TARDIS wpadła w turbulencje. Doszło do kilku gwałtownych spięć i przechyłów. Chwyciłem się mocniej panelu, a Jack i Rose zrobili to samo.
- Co się dzieje! - krzyknął Jack Hartness trzymając się z całych sił
- Nie wiem - zacząłem biegać dookoła konsoli sprawdzając wszystkie parametry i próbując ustalić przyczynę problemu - Coś nas ciągnie ku sobie... to...
Zamarłem wpatrując się w tablicę wyświetlającą liczbę "9".
- Doktorze!! - krzyknęła Rose, starając się dojść do mnie po chwiejącym się pokładzie - O co chodzi?
- Jest źle - oznajmiłem grobowym tonem - A nawet bardzo źle...
Niespodzianie TARDIS przestała się trząść. Oparłem się o barierkę.
- Co się stało? - zapytał Jack patrząc na mnie z niepokojem
- Dryfujemy prosto w wir czasowy - odparłem - Nie mogę zboczyć z kursu. TARDIS jest wchłaniana w sam jego środek. Ostatnia żyjąca TARDIS skończy tam, gdzie nikt o niej nie będzie pamiętał.
- Ale Doktorze, coś na pewno da się zrobić! - zaprotestowała z rozpaczą w głosie moja towarzyszka - Włączyć silniki na pełną moc czy... no nie wiem skoczyć gdziekolwiek!
Pokręciłem przecząco głową.
- Ale... Jack! - niespodziewanie Rose podbiegła do mężczyzny - Masz jeszcze ten teleport?
- Tak, ale...
No tak! Teleport Agenta Czasu! Że też o nim zapomniałem! Mogę przenieść Rose w bezpieczne miejsce.
- To świetny pomysł! - uśmiechnąłem się promiennie podbiegając do dziewczyny - Rose! Jesteś geniuszem!
Wyjąłem Soniczny Śrubokręt i przez chwilę poświeciłem nim na teleport Jacka.
- I gotowe! - uśmiechnąłem się promiennie - Energi wystarczy na jeden lot na ziemię!
Spojrzałem Jackowi w oczy i skinąłem lekko głową.
- Świetnie! - ucieszyła się Rose - W takim razie na co czekamy?
- Żegnaj Doktorze - powiedział jeszcze Jack chwytając mocno Rose
Oboje zniknęli. Zapadła głucha cisza. Zacząłem przechadzać się po TARDIS gładząc delikatnie jej części. Byłem smutny, ale jednocześnie cieszyłem się, że Rose jest bezpieczna.
- No moja kochana - uśmiechnąłem się lekko do TARDIS - To już koniec naszej wędrówki. Przeżyliśmy wspólnie tyle pięknych chwil! Zwiedziliśmy cały wszechświat! A teraz czas na nas.
Poczułem, że TARDIS zaczyna wirować; zapadać się w otchłań... Cząstki energii regeneracyjnej krążyły w powietrzu.
Nagle poczułem mocne szarpnięcie i uderzenie. Cały statek zatrząsł się i przewrócił na bok. Puściłem konsolę i spadłem w głąb TARDIS, przez bibliotekę, aż do basenu. Na chwilę znalazłem się pod wodą, ale kilkoma pociągnięciami ramion wynurzyłem się na powierzchnię.
- Ja żyję! - krzyknąłem radośnie, a zaraz potem uświadomiłem sobie, że... - I jestem mokry...
Podpłynąłem do boku basenu, by wziąć stamtąd urządzenie strzelające kotwiczką. Pstryknięciem otworzyłem drzwi mojego statku kosmicznego i dokładnie wycelowałem. Strzeliłem, a kotwiczka wyleciała przez drzwi i zaryła w czymś na zewnątrz. Zacząłem się wspinać po linie. Chwilę mi to zajęło i nieco się zmachałem, ale wreszcie udało mi się dostać na szczyt. Wyskoczyłem przez otwarte drzwi policyjnej butki na zieloną trawę i ujrzałem śpiące opodal istoty humanoidalne. Chciałem do nich podejść, ale poczułem senność.

"Budzę się na TARDIS. Wstaję z łóżka i wychodzę na pokład główny. Rose i Jack krzątają się przy kontrolkach.
- Hej! Kto wam pozwolił startować? - zapytałem z wyrzutem
Moi towarzysze spojrzeli na mnie ze zdziwieniem. Ich twarze rozpromieniły uśmiechy.
- Doktor! - krzyknęli jednocześnie podbiegając do mnie
- Myśleliśmy, że nie żyjesz! - dokończyła Rose
- Co ja? - zdziwiłem się - Co się stało?
- Zabili cię Dalekowie... zaraz po tym jak zniszczyłeś Ziemię - odpowiedział poważnie Jack
- Żartujesz? - zapytałem - Ja?
- Tak - skinęła głową Rose - Byliśmy tam.
- Więc... jakim cudem żyjecie?
- My nie żyjemy - odpowiedział Jack i razem z Rose rozsypali się w miliardy cząsteczek.
Stałem oniemiały. Ziemi zniszczona. Rose, Jack, Sara... wszyscy nie żyją!! TARDIS? Cała... TARDIS i ja w świecie, w którym zniszczyłem Ziemię... dlaczego?
Osunąłem się na kolana. Najpierw Gallifrey teraz Ziemia... Co jeszcze będę musiał zniszczyć?"



czwartek, 29 maja 2014

Od Luny – To nie możliwe!!!

Najpierw spadłam gdzieś na ziemie. Było gorąco, bardzo gorącą, bardzo szybko zasnęłam, zresztą tak jak wszyscy.
Obudziłam się w Kryształowym Imperium…tylko czemu tutaj, a nie w Canterlocie? Obok mnie stała siostra oraz Cadenc. Twilight przypatrywała mi się z wielkim zdziwieniem. Nie rozumiem ich, zupełnie. Podniosłam się i ruszyłam w kierunku balkonu.
- Wracaj! – powiedziała stanowczo Celestia
- Hę? O co chodzi? – zapytałam
- Pomogłaś Sombrze przedostać się do tego pałacu. – odpowiedziała przewracając oczami Cadence
- Nie, ja nigdy bym czegoś takiego nie zrobiła! – krzyknęłam
- Jesteś tego pewna? Spójrz za okno – odpowiedziała Twilight
Wyjrzałam za okno. Ciemność i mrok panowały teraz nad Equestrią…tyle, że ja na pewno nie byłam częścią tego planu! Przecież ja bym nigdy czegoś takiego nie zrobiła. Zaczęłam płakać…po pewnym czasie smutek przemienił się w gniew, a ja nie byłam już teraz Luną. Jestem Nightmare Moon, najgorszy koszmar. Moja siostra nie ma ze mną szans. Teraz to będę rządzić Equestrią! Cadence i Twilight leżały w kałużach krwi, teraz już została tylko moja siostra. Jednak nim się obejrzałam ta zdążyła mnie wysłać na księżyc. Jak on mogła? Teraz będę czekać kolejne 1000 lat zanim mnie stąd uwolni.

poniedziałek, 26 maja 2014

Od Lary - Mój koszmar

Zaczęło się całkiem normalnie. Leciałam prywatnym samolotem i patrzyłam przez okno, na chmury. Szczerze mówiąc widok nie był za ciekawy, ale na szczęście po chwili pilot poinformował mnie, że za kilkanaście minut lądujemy. Jednak już po chwili zaczęło się dziać coś złego. Włączone zostały awaryjne światła, a samolotem trzęsło niesamowicie. Wtedy przypomniałam sobie katastrofę sprzed kilkudziesięciu lat, kiedy jako dziecko rozbiłam się w samym sercu Himalajów, razem z mamą. I tak też stało się tym razem. Uciekłam przez zaspy śniegu, byle dalej od płonącego wraku samolotu. Wiedziałam, że nie mogę pomóc ludziom, który są w środku. Dlaczego? To pozostanie tajemnicą, nawet dla mnie. Próbowałam złapać zasięg, aby powiadomić kogoś o mojej sytuacji, ale kiedy się nie udało, skierowałam się na północ. Jednak po chwili spostrzegłam, że nie jestem już w Himalajach. Byłam w dobrze znanych mi ruinach, które badałam już kilkakrotnie. Peru! To tutaj zaginęła Amanda! Miałam nadzieję, że uda mi się ją odnaleźć, oraz dojść do porozumienia. Jednak po chwili zauważyłam coś dziwnego. Byłam w jakiś sposób odizolowana od świata. Czułam się jak w wielkim, szklanym pudełku, ale zignorowałam to i zaczęłam poszukiwania przyjaciółki. Po chwili usłyszałam niepokojące odgłosy.
- Lara! - zawołał ktoś słabym głosem
Podążyłam w stronę źródła dźwięku. Doprowadził mnie od do całkiem ciemnego miejsca. Wyciągnęłam latarkę i zaczęłam rozglądać się wokół. Najpierw spostrzegłam ślady krwi, a potem... martwą Amandę, a kilka kroków dalej moją matkę. Wokół nich znajdowała się kałuża krwi. Przez moją myśl przepłynęło jedno, krótkie pytanie: "Kto?", a potem... obudziłam się zlana zimnym potem. Mam szczęście, że to nie wydarzyło się naprawdę!

niedziela, 25 maja 2014

Od Kayle - Smak koszmarów

Wszyscy zgromadziliśmy się pod drzewem i każdy po kolei gwałtownie zasypiał. Ja również zasnęłam snem... długim.
Obudziłam się na środku polu bitwy. Poczułam, że mam mokre ręce. Spojrzałam na nie. Przeżyłam szok i przerażenie. Moje ręce... były całe we krwi! Nie mogłam się ruszyć. Cała zdrętwiałam, a me oczy wciąż w nie dowierzaniu gapiły się na bordowy kolor na rękach. Pokręciłam przecząco głową.
-Nie... nie...-powtarzałam cicho.
Spojrzałam na pole bitwy. To już było po bitwie. Wszędzie chaos, nieład, martwe ciała i gdzie nie gdzie palące się rzeczy. Zauważyłam większość ciał pochodzące z armii Demanci. Czyżby przegraliśmy? To nie może być prawda! Przecież.... a może jednak? Sama też tutaj leże. Chyba straciłam przytomność. Spojrzałam się w prawo. Mój wzrok zatrzymał się na zakrwawionym ciele Galio. W środku brzucha miał dziurę. I wtedy przed moimi oczami przewinął mi się pewien obraz. Ja, Kayle, rozsądna i lojalna osoba przebiła swoim mieczem swojego najlepszego znajomego. Krew siknęła na moje ręce, co tłumaczy dlaczego były zakrwawione. Ale.... jak to się mogło stać?
- Nie... nie... nie! To tylko sen! - krzyknęłam przerażona.
- Kochana. To jest prawda. Zabiłaś swojego znajomego, którego tak miłowałaś. Jaka szkoda - usłyszałam tryumfalny głoś siostry.
- To wszystko przez ciebie! - krzyknęłam wściekle, a ona zaśmiała mi się prosto w twarz.
- Słonko, tym razem sama doprowadziłaś się do tego stanu. Zawładnęła tobą gorycz mojej zdrady, i to że wy przegrywacie. Byłaś zaślepiona i nie zauważyłaś że podstawiłam stworzyłam iluzję. Atakując Galio widziałaś mnie. Stłumiłaś swój rozsądek. I po części tobą manipulowałam. A teraz wybacz - powiedziałam z uśmiechem, a ktoś z tyłu dźgnął mnie w plecy.
Zakasłałam krwią. Katarine.... niech cię.
- Teraz wiesz jak to jest, mieć wbity nóż w plecy za sprawą swojej siostry! - warknęła donośnie Morgana, a ja straciłam przytomność.
To był istny koszmar!

sobota, 24 maja 2014

Luna (Nightmare Moon)

http://derpicdn.net/media/W1siZiIsIjIwMTMvMDQvMTMvMTZfNTNfMTVfOTQ5XzI5Njc3M19fVU5PUFRfX3NhZmVfcHJpbmNlc3NfbHVuYV81MTY5OGQ3OWE0YzcyZDU2N2QwMDMzODQuanBlZyJdXQ/296773__safe_humanized_princess-luna_dress_moon_night_51698d79a4c72d567d003384.jpegImię - Luna
Nazwisko -
Przydomek - Nightmare Moon
Rasa - Człowiek/Kuc (Alicorn)
Płeć - Kobieta/Klacz
Zdolności - Luna potrafi przywołać noc, a także siać "spustoszenie" jako Nightmare Moon. dzięki temu że posiada róg może czarować, a skrzydła pozwalają jej latać.
Uzbrojenie - Róg
Charakter - Na ogół jest sympatyczna i muchy by nie skrzywdziła. Stara się trzymać dobre relacje z kucykami. No, może czasami jej to nie wychodzi.
Historia - Za młodu została wysłana przez swoja straszą siostrę na księżyc. Więziona na nim była przed długie 1000 lat. Jednak nadszedł czas na to aby Luna powróciła na ziemię akurat w dniu uroczystego wnoszenia przez Celestie, słońca. Ceremonia jednak nie odbyła się ponieważ zamiast księżniczki pojawiła się Nightmare Moon. Jednak wszystko dobrze się skończyło ponieważ Twilight i jej przyjaciółki odmieniły zła księżniczkę i Luna znów była sobą.
Partner -
Przyjaciele - Celestia (siostra), Twilight i jej przyjaciółki, Cadence, Shining Armor
Wrogowie - Sombra, Chrysalis
Inne -Nie lubi swojej drugiej formy czyli Nightmare Moon
Pochodzenie -My Little Pony
Opiekun - eltena
Galeria zdjęć - [1] [2]

Od Aragorna - Mój koszmar

Nagle zobaczyłem ciemność, a potem poczułem jak spadam. Spadłem na śnieg. Bardzo szybko wstałem i zacząłem się rozglądać, gdzie jestem. Nie znałem miejsca. Gdzie ja byłem? Wszędzie śnieg i nic więcej.Byłem zdezorientowany moim położeniem. Miałem zamiar kogoś poszukać, gdy nagle zrobiłem się senny i to nawet bardzo. Powoli usunąłem się na ziemie i zasnąłem. Kiedy się obudziłem byłem na polu walki. Czyli co wcześniej widziałem musiało być przewidzeniem. Gdyby nie Legolas już bym nie żył.
- Skoncentruj się Elessarze! - krzyknął do mnie
Ale z kim walczymy? No tak.... z Sauronem. Zacząłem zabijać orki, gobliny itp. W końcu Sauron rzucił przeciwko nam trolle. Walka rozgorzała na dobre. W naszą stronę leciały Nazgule. "Już po nas" pomyślałem, lecz na niebie zjawiły się orły. Pipin krzyknął
- Orły! Nadlatują orły!!!
Znowu nadzieja wstąpiła w moje serce, lecz nie na długo. Podbiegł do mnie Elrond.
- Co się stało?! - krzyknąłem do niego
- Musimy zniszczyć pierścień, który masz w ręku! - odkrzyknął
Jak to możliwe?! Przecież Frodo go ma. Spojrzałem na swoje ręce. W lewej ręce trzymałem pierścień. Byłem zaskoczony, Elrond pociągnął mnie za sobą. Byliśmy w środku góry, w której powstał pierścień...
- RZUĆ GO!! - krzyknął Elrond
Wahałem się czy to zrobić... Nagle dziwnie się poczułem i nie zrobiłem tego. Wojna, którą toczyliśmy została przegrana, Sauron odniósł zwycięstwo... Co ja zrobiłem?!!

piątek, 23 maja 2014

Od Ciela - Mój koszmar

Zasnąłem...obudziłem się w swoich łóżku. Miałem dziwny sen, naprawdę dziwny. Śniło mi się, że wylądowałem gdzieś na północy. W środku jakiejś śnieżycy. Na szczęście to był tylko sen, głupi sen. Wstałem i po raz pierwszy w życiu sam się ubrałem. Przyznam się, że wyszło mi to...makabrycznie? No nic...zszedłem na dół, do jadalni. Usiadłem przy stole i czekałem, aż Sebastian poda mi śniadanie. Nie myliłem się. Tak jak zwykle podał mi śniadanie.
Usiadłem na krześle w swoich gabinecie. Sam nie wiem co mam robić. Żadnych zleceń...przynajmniej jest spokojnie. Nacieszę się tym spokojem puki jeszcze trwa. Pójdę się przebrać i wyjdę do miasta. Moment, może lepiej jak Sebastian mnie przebierze bo ja jeszcze coś zepsuję i wyjdę później na jakiegoś świra. Zawołałem go, a on przyszedł. Coś jednak było nie halo, uśmiechał się jakoś tak dziwnie. Z początku wszystko było normalne, lecz później się do mnie zbliżył. Był zdecydowanie za blisko. Nie, nie, nie, nie! Teraz to już przesadził! Jak on mógł?! Zabiję go! Jak śmiał mnie tknąć? Jak?!
To co zrobił mi Sebastian było okropne...leżałem teraz na łóżku, nagi...wszystko było teraz złe.

Od Riddick'a - koszmar

Obudziłem się w wielkim łóżku... Chwila, od kiedy to ja sypiam w takich miejscach? A tak... jak lord Nakromangerów dałem się ucywilizować. 
Coś poruszyło się obok mnie. Zareagowałem odruchowo, odwracając się i przygwożdżając do łóżka dziewczynę.
- Kyra? - spytałem zdziwiony jej widokiem.
- Coś taki zdziwiony?  - zapytała unosząc się i łącząc swoje usta z moimi.
- Co ty...? - zapytałem odsuwając się. 
Rozejrzałem się. Byliśmy sami, nadzy w łóżku, w zmiętej pościeli.
- Błagam... tylko mi nie mów, że ci się odwidziałam - spojrzała na mnie surowo. - Mówiłam ci już, że jak zaczniesz sprowadzać sobie tu panienki to jednak sprawię sobie takie oczy jak twoje. Jak to było? Muszę zabić bardzo wielu ludzi? 
Nie odezwałem się kiedy Kyra wstała i założyła na siebie obcisłą czarną suknię z wysokim kołnierzem.Nie protestowałem kiedy grupa służek przyszła, by założyć na mnie całe to cholerstwo, w którym paradowałem jako lord.
Kyra złapała mnie pod rękę i poprowadziła do ogromnej sali. Każdy kogo mijaliśmy kłaniał mi się nisko, a moja towarzyszka szła obok z wysoko uniesioną głową, spoglądając na innych z góry. Kiedy ona się tak zmieniła? Kiedy stała się... tym...?
- Wszystko gotowe lordzie... - odezwał się Vaako. - Zabraliśmy wiernych. Reszta zostanie oczyszczona.
- C-co? - wymamrotałem wstając.
- Twój rozkaz, panie - powiedział.
- Macie to zatrzymać! - ryknąłem.
- Za późno już.. a poza tym? Po co ci tamte śmiecie? - zapytała Kyra.
Wstałem i podszedłem do szyby, spoglądałem w dół na wybuchającą planetę. Słyszałem śmiech Kyry... 
- Co ja zrobiłem? - wyszeptałem...


Od Jake'a - Mój koszmar

Upadłem i zapadłem w głęboki sen. Obudziłem się w łóżku...byłem w jakimś mieszkaniu. Obok stała ekipa którą znałem od dawna. I parę osób których poznać nigdy nie chciałem.
- Wszystko dobrze Jake? - spytała Sherry
- Tak, tylko miałem jakiś dziwny sen...byłem na zimnej północy z jakimś psychopatą, hrabią i czarownicą. - dokończyłem
- Haha, to faktycznie mocno zaryłeś łbem o ziemie - zaśmiał się Chris
- Przymknij się - syknąłem
Wstałem lekko się chwiejąc. Łeb bolał mnie niemiłosiernie. Wyjrzałem za okno, było ich tam pełno. To paskudztwo bez problemu pożerało kolejnych ludzi, którzy odważyli się wyjść na ulice. To jest przesada. Widać, że rząd ma to głęboko w dupie...a przepraszam, nasz prezydent już dawno nie żyje. Usłyszałem coś w drugim pokoju. Wbiegłem tam jak poparzony...to co zobaczyłem było...okropne i...przygnębiające. Sherry...leżała cała zakrwawiona na podłodze. To, to, to jest najgorsze...

Lara Croft

Lara! Poszukiwaczka skarbów! Wielka pani archeolog z bronią w dłoniach i ogniem w sercu. A witam, witam. Może zainteresują cię zagadki i łamigłówki tego świata? Być może nie znajdziesz tu złotych figurek, zapomnianych bóstw, ale za to niebezpieczeństw Ci tu nie zabraknie. Zapraszam Cię więc do zabawy.

http://images2.fanpop.com/images/photos/6800000/Lara-Croft-tomb-raider-6891229-500-281.jpg?1400840024058Imię - Lara
Nazwisko - Croft
Przydomek -
Rasa - Człowiek
Płeć - Kobieta
Zdolności - Lara doskonale potrafi radzić sobie z wszelką bronią, a wspinaczka na wielkich wysokościach nie jest jej straszna. Pływa oraz wykonuje różne akrobacje. Jest silniejsza od niejednego mężczyzny.
Uzbrojenie - Dwa pistolety i lina z hakiem (zawsze), z resztą jest różnie
Charakter - Twarda i odważna kobieta, która uwielbia podejmować ryzyko. Jest bardzo wytrwała w swoich celach i potrafi zaleźć za skórę, ale mimo to da się z nią normalnie porozmawiać.
Historia - Lady Lara Croft jest hrabiną z jedenastego pokolenia. W wieku dziewięciu lat, przeżyła katastrofę samolotu, która odebrała życie jej matce. Przetrwała samotną, dziesięciodniową przeprawę przez Himalaje. Jednym z czynników motywujących Larę do wypraw była tajemnica zniknięcia jej matki, Amelii Croft. Kierując się badaniami swojego ojca Lara dowiaduje się m.in. o Scionie, Atlantydzie, Excaliburze oraz Avalonie. Próbując rozwikłać zagadkę podróżuje po całym świecie, spotykając na swojej drodze potężnych wrogów, którzy w jakiś sposób są związani z jej osobistą historią...
Partner - Brak
Przyjaciele - Zip, Alister, Anaya
Wrogowie - Amanda Evert, James Rutland
Inne - Jest archeologiem. Wciąż poszukuje Excalibura otwierającego portal, do którego wpadła jej matka.
Pochodzenie - Tomb Raider
Opiekun - Złota podkowa
Galeria zdjęć - [1] [2]

środa, 21 maja 2014

Doctor (Zwiastun Burzy)

 Witaj, doktorku. Tak wiele światów zwiedziłeś, tak ogromną wiedzę posiadasz, a mimo to nic nie wiesz o mnie. Nie zdawałeś sobie sprawy nawet z mego istnienia. Nie ładnie. Zostaniesz moją zabaweczką. Co ty na to? Będziemy się dobrze razem bawić, zaręczam. I może pogłębisz swą wiedzę.

http://1.bp.blogspot.com/-Hn_ehgy1jIc/TzgKu1p9AcI/AAAAAAAAAH8/fZMk_r4T2AA/s1600/christophereccleston_full.jpgImię - Doctor
Nazwisko - brak
Przydomek - Zwiastun Burzy
Rasa - Władca Czasu
Płeć - mężczyzna
Zdolności - Może się regenerować 12 razy (to jego 9), radykalnie zmieniając swój wygląd i osobowość. Ma zdolności telepatyczne, a także pewną formę zdolności jasnowidzenia. Posiadają bardzo wyczulone zmysły – umieją wykrywać dotykiem obecność jonów i sprawdzać rodzaj substancji za pomocą języka.Jego podwójny układ krwionośny składa się z dwóch serc, potrafią obniżyć temperaturę własnego ciała. Jest także doskonale przystosowany do podróży w czasie oraz odporny na jego zawirowania.
Uzbrojenie - Soniczny śróbokręt, TARDIS (Time And Relative Dimensions In Space - "statek kosmiczny")
Charakter - Jest raczej typem osobowości, która umożliwia innym działanie, zachęcając swoich towarzyszy, jak również innych napotkanych ludzi, aby działali w zgodzie ze swoimi pozytywnymi impulsami. Ci, których spotyka przypisują mu zasługę uczynienia z nich lepszych ludzi. Jest bardzo odważny, w stylu klasy pracującej i nieformalny, maskujący samotną, udręczoną poczuciem winy i melancholijna osobowość niemalże maniakalnym sposobem zachowania. Często żartuje w obliczu niebezpieczeństwa lecz potem, w samotności, staje się ponury i poważny. Czasem miewa również usposobienie fatalistyczne, aż do granicy bliskiej panice.
Pomimo tego, że często nie ma cierpliwości do ludzi, o których zresztą często mówi „głupie małpy”, Doktor jest dalece bardziej wrażliwy i polegający na swoich kompanach niż jego poprzednie wcielenia. Jest wyraźnie zarówno sentymentalny jak i uczuciowy zwłaszcza gdy chodził o jego najbliższą przyjaciółkę, Rose. Język Doktora jest dość kolokwialny z charakterystycznym północnym akcentem.
Wiele z melancholii, niecierpliwości i zawziętości Doktora można by przypisać faktowi, iż jest on jedynym ocalałym z Wojny Czasu między Władcami Czasu i Dalekami. Nienawidzi Daleków. Jego ciemniejsza strona natury dała o sobie znać, kiedy napotkał samotnego, najprawdopodobniej ostatniego Daleka ukazując swą wściekłą, bezlitosną i mściwą część, która zaskoczyła nawet Rose i sprowokowała komentarz Daleka, który stwierdził, że Doktor byłby dobrym Dalekiem. Jednak bardziej beztroski entuzjazm wychodzi na jaw od czasu do czasu i znajduje szaleńczą przyjemność w napiętych sytuacjach. Ujawnia też swoją rozległą wiedzę w zakresie pop-kultury sięgającą od czasów Dickensa aż po ploteczki z XXI wieku.
Historia - Doktor jest (w jego przekonaniu) jedynym, który pozostał przy życiu po Wojnie Czasu toczonej między Władcami Czasu a Dalekami. Po jego regeneracji pomógł ocalić Londyn od inwazji Autonów, żyjących plastikowych manekinów sterowanych przez obcą formę życia o nazwie Nestene Consciousness. Udało mu się to dzięki pomocy Rose Tyler, nastolatki, której następnie zaproponował rolę towarzyszki swych podróży. Doktor pokazał Rose daleką przyszłość, Wielką Brytanię epoki Wiktoriańskiej zanim powrócili do czasów Rose gdzie zwalczyli zagrożenie zniszczenia Ziemi przez rodzinę obcych zwaną Slitheen. Następnie udali się do Utah w roku 2012 gdzie Doktor odkrył istnienie jedynego przedstawiciela rasy Dalek, przetrzymywanego w sekretnym muzeum wypełnionymi pozaziemskimi artefaktami. Do Doktora i Rose dołączył również młody mężczyzna imieniem Adam Mitchell.
Doktor, Rose i Adam udali się do przyszłości na Piątego Satelitę. Na miejscu odkryli spisek uknuty przez Jagrafess, który miał na celu zmanipulowanie Ziemi przy użyciu środków masowego przekazu. Gdy Adam spróbował przemycić informacje z przyszłości do swoich czasów stał się pierwszym towarzyszem, który został umyślnie wygnany z TARDIS. Po tym wydarzeniu Rose przekonała Doktora aby mogli powrócić do dnia, w którym zginął jej ojciec, Pete Tyler. Poprzez uratowanie go od śmierci stworzyła paradoks czasowy co prawie doprowadziło do katastrofy. Dopiero Pete, poświęcając swoje życie, naprawił powstałą nieprawidłowość.
Podążając za tajemniczym statkiem do Londynu w roku 1941, ogarniętego wojną Doktor i Rose poznali Kapitana Jack`a Harkness , oszusta i byłego Agenta Czasu z 51 wieku. Ostatnie oszustwo Jacka prawie doprowadziło do nanotechnologicznej plagi dziesiątkującej ludzką rasę. Koniec końców pomógł Doktorowi i Rose zażegnać niebezpieczeństwo jak również dołączył do załogi TARDIS.
Powróciwszy do Cardiff aby „zatankować” TARDIS za pomocą ciągle obecnej szczeliny w czasie i przestrzeni Doktor, Rose i Jack odkryli że jeden z przedstawicieli rodziny Slitheen przetrwał podając się za Margaret Blaine, burmistrza miasta. Blaine została wystawiona na działanie serca TARDIS i cofnięta do czasu kiedy była jeszcze jajkiem. Podczas tego odcinka Doktor po raz pierwszy zauważył, że podczas swoich podroży, wraz z Rose, ciągle napotykali na wyrażenie Zły Wilk (Bad Wolf).
W pewnym momencie podróży Doktor miał przynajmniej trzy nie usytuowane konkretnie w czasie przygody dotyczące między innymi zatonięcia Titanica, zamachu na prezydenta John`a F. Kennedy w 1963r. oraz erupcji Krakatoy z XIX wieku. Podczas podróży w przyszłość został przechwycony i znalazł się tu.
Partner - kocha Rose Tayler
Przyjaciele - Rose Tyler, Jack Hartness
Wrogowie - duuużo, głównie Dalekowie, Mistrz i Cybermeni
Inne - lubi banany, jego ulubione powiedzonko to "fantastycznie!",
Pochodzenie - Doctor Who
Opiekun - ketsurui
Galeria zdjęć - [1], [2], [3]



środa, 14 maja 2014

Od Jeff'a - Koszmar

Kanaja upadła. Mały książę który próbował ją złapać jednak też przytulił glebę. Odwróciłem się. Ten gościu z pistoletem także kimał. Chwile później sam osunąłem się w ramiona snu.

Otworzyłem oczy i przeciągnąłem się. Ziewnąłem. Najwyraźniej to co mi się przytrafiło w lodowej krainie to tylko sen. Wstałem i rozejrzałem się. Była noc. W cieniu na środku ulicy stała jakaś postać-ofiara. Uśmiechnąłem się i skradając się do niej wyciągnąłem nóż. Już prawię podciąłem gardło kobiecie w czarnej sukience gdy usłyszałem za sobą:
- Jeff!
Odwróciłem się. Na końcu uliczki stała Nina i wskazywała palcem za mnie. Poczułem wbijający się w moje plecy nóż.
- W końcu cię znalazłam. - ktoś wyszeptał mi do ucha.
Jane! Zsunąłem się z jej noża upadając na ziemię. Miałem problemy z oddychaniem. Zaczęło mi się robić ciemno przed oczami. Usłyszałem jeszcze krzyk umierającej Niny i zasnąłem.

Otworzyłem oczy. Uderzyło w nie jasne światło. Spróbowałem wstać lecz bezskutecznie. Gdy mój wzrok przyzwyczaił się do ostrego światła zauważyłem, że jestem przywiązany do łóżka szpitalnego.
- Co się do cholery dzieje! - krzyknąłem próbując się wydostać.
Podbiegło do mnie dwoje ludzi i mnie uspokoiło. No.. Przynajmniej próbowało uspokoić.
- Jest pan w zakładzie psychiatrycznym panie Woods. - powiedział wysoki facet ubrany na biało.
W-w zakładzie psychiatrycznym?!

poniedziałek, 12 maja 2014

Od Sebastiana - Mój koszmar

Siedziałem pod palmą, oczy same zaczęły mi się zamykać. Zasnąłem...obudziłem się w ogrodzie. Dziwne, przyśniło mi się, że wylądowałem gdzieś daleko od panicza, nie mogłem go wyczuć. Zerwałem się na równe nogi i pobiegłem szukać panicza. O dziwo nie mogłem go znaleźć. Nigdzie...ruszyłem do miasta, jak najszybciej. Gdyby coś mu się stało? Nie! Muszę wybić to sobie z głowy.
Podbiegłem do panicza. Był cały we krwi. Tylko jak on mógł dać się tak załatwić? z moich oczu zaczęły lecieć łzy. Nie potrafię wyobrazić sobie życia bez niego. Opadłem bezwładnie na kolana. Podniosłem go i przytuliłem.
- Nie zostawiaj mnie! - krzyknąłem
- Se....se...basti...an - powiedział zachrypłym głosem
- Nie, nie, nie!!! - krzyknąłem i rozpłakałem się jak dziecko
On, on nie żyje! Jak, dlaczego? Czemu mi to zrobił?! Po co mam żyć? Lepiej sam sobie je odbiorę niż mam żyć ze świadomością złamania paktu. To przeze mnie nie żyje! Ja go nie dopilnowałem! Ja!



czwartek, 8 maja 2014

Od Kanaji (Hawke) - Mój koszmar

Zrobiłam się dziwnie senna. Kolana się pode mną ugięły.
- Kanaja! - wrzasną ktoś i poczułam jak czyjeś dłonie mnie łapią. Zaraz jednak chwyt zelżał i ktoś łupnął obok mnie.
Odpłynęłam...

Obudziłam się, bo ktoś wołała moje imię.
- Kanaja! - usłyszałam znowu i otworzyłam oczy. Tuz obok mnie ujrzałam zatroskaną twarz Fenrisa. - Znów miałeś koszmar...
Uniosłam się i mocno go pocałowałam. Przyciągnęłam go do siebie tak, że moje paznokcie wbiły się w jego ciało.
- Kanni, spokojnie - zaśmiał się gdy oderwałam od niego usta.
- Miałam taki przerażający sen. Byłam w jakimś dziwnym świecie. Wszędzie był lód. Atakowały mnie lodowe potwory. I był tam mały hrabia i wariat z nożem i jakiś dziwny facet z taką dziwną bronią, który spał w zaspie - mówiłam wciąż szybko.
- Doooobra. Już więcej nie pijesz z Izabelą. Co ona ci w ogóle dała? - Fenris zaśmiał się.
- Nawet nie wiesz jak ja tam za tobą tęskniłam - wymruczałam i znów przyciągnęłam go do siebie. Mocno go pocałowałam.
Mój mały wilczek jęknął przeciągle i syknął gdy pod wpływem mojej magii lyrium na jego skórze zaczęło się budzić i promieniować. Poczułam bijące od niego elektryzujące ciepło. Czułam jak przeszywa mnie od tego impuls. Lekko bolesny, ale przy tym przyjemny.
Kochaliśmy się długo i gwałtownie. Czułam się tak, jakbym nie widziała Fenrisa wieki. Byłam go spragniona, chciałam go jak najbliżej, jak najszybciej.
Leżeliśmy jeszcze, przytuleni do siebie.
- Trzeba wstawać - usłyszałam.
- Po co? Nie chce mi się - jęknęłam.
- Mieliśmy pomóc Avelinie, pamiętasz?
- Taaa... Łeee.. dlaczego ja zawsze wszystkim muszę pomagać? - zrobiłam minkę jak naburmuszone dziecko. - No dobra... Trzeba się ruszyć, bo inaczej ona po nas przyjdzie, a wtedy kolorowo nie będzie.
Z ociąganiem ubrałam się. Usłyszałam szczekanie. Kiedy otworzyłam do pokoju wpadł Pomiot, mój mabari. ujadał głośno. 
- Co się dzieje mały? - spytałam.
Usłyszałam szczęk metalu... Zbroi, mieczy.
- Templariusze? - wymsknęła o mi się. - Ale przecież...
- Kanaja Hawke! - zagrzmiał Cullen. - Zostajesz aresztowana w imię zakonu. 
- Nie tkniecie jej! - warknął Fenris wyszarpując miecz.
Nie zdążyłam nawet zareagować, a mój dom stał się polem bitwy. Uniosłam dłonie do zaklęcia, jednak jeden z templariuszy użył drenażu many, blokując moje zaklęcie. Wyszarpnęłam więc sztylet zza paska. Celnie trafiłem jednego z mężczyzn w łączenie zbroi, padł.
Usłyszałam zduszony krzyk, odwróciłam się i ujrzałam jak jeden z templariuszy wyszarpuje miecz z piersi Fenrisa.
- Nie! - wrzasnęłam i rzuciłam się w jego stronę.
Mój ukochany upadł, brocząc we krwi. Krwawa mgła opadła na mój wzrok.
- Umrzecie - wycharczałam przez łzy i rozcięłam swoje przeguby.
Magia krwi. Nigdy jej nie użyłam. Ani wtedy, gdy zmarł mój ojciec, ani Bethany, Carver, moja matka. ale Fenris. On był jedynym co mi pozostało. Jedyną ukochana osobą.
Poczułam moc płynącą przez moje żyły. Nieograniczoną, nieokiełznaną, dziką. Zatraciłam się w niej. Z uśmiechem na ustach patrzyłam jak templariuszy rozrywa ich własna, gotująca się krew. Łzy, która wciąż spływały mi po policzkach unosiły się w chmurze otaczającej mnie energii.
Stanęłam przed Cullenam. Moje dłonie zacisnęły się na jego gardle.
- Kanaja! - krzyknął ktoś.
To była Avelina. Patrzyła na mnie, a w jej oczach był strach... Strach, szok. Spoglądała na mnie jak na dzika bestię. Jak na potwora.
Cofnęłam się i złapałam za głowę, wyjąc i zawodząc. Czułam demony, ich łapy w moim umyśle. Czuła jak ciągną mnie, szarpią moją duszę.
Upadłam.

Odwróciłam głowę i beznamiętnym wzrokiem spojrzałam na Izabelę. Przyszła tu, do Katowni.
- Kanni - jęknęła, a w jej oczach zalśniły łzy. - Fanris... on... nie żyje - powiedziała słabym głosem.
- Przykro mi - powiedziałam, bo tak było trzeba. Mój głos jednak nie zawierał żadnych emocji. Nieczego.
Poczułam jak kobieta przytula mnie, jak targa nią szloch. Ale ja nie umiałam już płakać, nie umiałam czuć, śmiać się. Byłam pusta. Byłam Wyciszona.


środa, 7 maja 2014

Świat koszmarów

Wróciłam! Tęskniłyście moje kukiełki? Za swoją panią i władczynią? Za tą, która w dłoniach ściska wasze sznurki? 
Mam nadzieję, że odpoczęliście. Wy pośród piasków, zaspokoiliście już pragnienie?A wy, na mroźnej północy? Ogrzeliście już swoje dusze i ciała? Cieszę się bardzo. Mam jednak dla was atrakcję. Każdy z was zaśnie snem głębokim. Zobaczy swój świat, zupełnie tak, jakby znów do niego powrócił. Ujrzycie po raz kolejny tych których najbardziej kochacie, a później przyjdzie wam ich stracić. Przeżyjcie kukiełki swój najgorszy koszmar.

Będziecie mieć także towarzystwo. Ty córko muszkieterów płonąć będziesz na piaskach pustyni. Wraz z mordercą, aniołem, demonem i wilkiem. Zaś wielki król pozna chłody północy. Pozna apostatkę, wielkiego panicza, małego psychopatę oraz najemnika.

Miłej zabawy i ostrych wrażeń, kukiełki.

poniedziałek, 5 maja 2014

Eloise D'Artagnan

Witaj córo muszkieterów. Dziecko honoru i ducha walki. Przyda Ci się tu, w moim świecie to, czego nauczyło Cię życie.
 
http://24.media.tumblr.com/tumblr_ltn2udDySy1qk6toqo1_1280.jpgImię: Eloise (czyt. Eluize)
Nazwisko: D'Artagnan
Przydomek: -
Rasa: człowiek
Płeć: kobieta
Zdolności : potrafi świetnie władać szpadą i jeździć konno
Uzbrojenie: szabla
Charakter: bardzo odważna, waleczna, samowystarczalna, uparta, niezależna, heroiczna, żywiołowa, ambitna
Historia: Jej ojciec oddał ją do klasztoru, z którego uciekła po śmierci matki przełożonej. Ta ostatnia w chwili śmierci miała przy sobie ważny dokument, który był powodem podróży dziewczyny, mającej na celu odnalezienie ojca.
Partner: -
Przyjaciele: -
Wrogowie: -
Inne: uwielbia jazdę konną i walkę na szpady, a przy tym nienawidzi natrętów i tchórzy
Pochodzenie: film Córka d'Artagnana
Opiekun: Pti

niedziela, 4 maja 2014

Od Sebastiana - Nareszcie oaza

Zaczęliśmy pić wodę. Byliśmy wykończeni...co po niektórzy. Ja się nie męczę. Jestem demonem. To normalne. Nie potrzebuję snu. Coś nie daje mi spokoju...tak to zdecydowanie brak obecności panicza. Nie wiem gdzie on jest. Jednak nie spocznę puki go nie odszukam. Obawiam się, że wylądował tu gdzie ja i reszta tej bandy tyle, że w zupełnie innym miejscu. Nie mogę przestać o nim myśleć. Coś mi mówi "Sebastianie uspokój się", a coś "Czyżbyś coś czuł do panicza?". Nie mogę słuchać ani tego, ani tego drugiego głosu. Dzieje się ze mną coś nie tak...dostaję szału na samą myśl że nie ma go przy mnie. Zaśmiałem się jakoś tak głupio na co wszyscy towarzysze spojrzeli się na mnie. To wszystko zaczyna mnie denerwować. Muszę znaleźć panicza chodź bym miał stracić przy tym życie. Może ten drugi głos ma rację? Może ja faktycznie coś czuję do Cie...Ciela.

<Riddick>

sobota, 3 maja 2014

Od Ciela - Dziwnie się czuję

Po to mam oczy...hah ten zabójca sam stał się ofiarą. Wygląda tak śmiesznie i żałośnie. A tak po za tym...ten nowy jest jakiś dziwny. Co on w ogóle przy sobie ma? Jakiś kawałek metalu. Eh...jeszcze tylko Aloisa do szczęścia brakuje! Mamy jakąś kobietę z kosturem, Psychopatę, Mnie demona i jakiegoś półgłówka z nieznaną mi bronią. Ruszyliśmy w stronę pary, nareszcie gorące źródła!
Siedzieliśmy wpatrując się w niebo. Było ciemne. Te źródła nie są w stanie zmienić pogody. Przynajmniej nas chronią przed śmiercią. Nie wiem jak długo to potrwa. Nie wiem nawet kiedy usnąłem.
Obudziłem się w nocy. Było ciepło...eh zapomniałem że jesteśmy przy źródle ciepła. Jakoś tak...dziwnie się czuje gdy nie ma przy mnie Sebastiana. Zagubiony w tej otchłani...pustce z której nie ma wyjścia. Jak na razie jedyne na kim mogę polegać to na moich towarzyszach.

<Kanaja?>



środa, 30 kwietnia 2014

Od Kiby - woda

Nie wierzę... Udało nam się! Udało nam się przedostać!
Z oddali było słychać ryk bestii.
-Są wściekłe-powiedział Riddick
-A ty nie byłbyś wściekły gdyby twoje śniadanie uciekło?-zapytała Kyle
-Ja byłbym wściekły w chuj-wtrącił się Sebastian
-A propos śniadania...-powiedziałem wpatrując się na oazę- Idziemy jeść czy stoimy jak głupki i będziemy gadać o pogodzie?
Stali przez chwilę w miejscu, powoli docierały do nich moje słowa.
-No chodźcie! Ostatni jest zgniłym jajem!
I zacząłem biec a oni za mną. Pomimo tak beznadziejnej sytuacji w jakiej się znaleźliśmy byłem szczęśliwy. Wreszcie nie byłem sam. Biegliśmy tak jeszcze kawałek przez piasek aż wreszcie przybiegliśmy na miejsce.
-Woda!-ktoś krzyknął.
Zaczęliśmy pić.

<Sebastian?>

Od Jeff'a - to boli!

-Potworek! - krzyknąłem zaraz po tym gdy mężczyzna się odwrócił się. Cała energia do mnie wróciła.
Kiedy koło niego przebiegałem pchnąłem go zupełnie przypadkowo. Słyszałem jak za mną klnie. Najwidoczniej wylądował w śniegu. Dobiegłem do lodowego czegoś i zaatakowałem go moim sposobem.
- Znowu? - zapytałem sam siebie kiedy nóż się odbił.
Moja twarz wykrzywiła się w grymas bólu gdy potwór uderzył mnie w brzuch. Upadłem na kolana wymiotując. Pozbierałem się jednak i zanim lód mnie zaatakował wstałem i udało mi się wskoczyć na jego plecy. Zacząłem go ujeżdżać i bić w głowę. Kątem oka widziałem jak moi towarzysze przyglądali mi się dziwnie.
Śmiałem się kiedy potwór próbował mnie zrzucić machając rękoma. W pewnym momencie potknął się i wylądował na mnie. Usłyszałem śmiech ale nie obchodziło mnie skąd dobiega. Najważniejsze teraz było wydostanie się spod tego cielska. Potworek mi pomógł lecz przy okazji wbił lodowy szpikulec w ramię. Zaczęło krwawić. Wrzasnąłem z bólu i w przypływie siły uderzyłem lewą zdrową ręką w jego głowę. Roztrzaskała się.
-Co się tak gapicie? - zapytałem gapiów.
Cały mój nieodłączny dobry humor znikł.

<Ciel? >

wtorek, 29 kwietnia 2014

Aragorn II Elessar

Witam, witam, wielkiego króla. A gdzież Twoja armia? Gdzie druhowie ze starych czasów? Nie ma ich? Zostali w świecie, z którego pochodzisz? Jaka szkoda.Pobawię się z Tobą, lub Tobą. Na każdej szachownicy powinien stać przecież król. Zagraj ze mną, panie mój.

http://chocolatebydeath.com/blog/wp-content/gallery/cmaragorn_jfj_portfolio/aragorn2.jpgImię - Aragorn II Elessar
Nazwisko - brak
Przydomek - Estel, Thorongil, Obieżyświat, Łazik, Dúnadan, Strażnik Północy i wiele innych
Rasa - Człowiek (Dúnedain)
Płeć - mężczyzna
Zdolności - poznał tajniki lekarskie, świetnie włada mieczem,
Uzbrojenie - miecz Andúril i łuk
Charakter - Jest dumny, nieustraszony i nieugięty, choć pozbawiony pychy, sprawiedliwy, lecz jednocześnie przebaczający i łaskawy, zawsze broni dobrej sprawy i słabych, potrzebujących wsparcia istot. Jego moc spoczywa nie tylko w sile ramienia, lecz także zawiera się w mądrości i wiedzy o dawnych sprawach i wypadkach. A. łączy więc w sobie moc ciała i ducha, przymioty żołnierza i mędrca.Skromny, lecz niekiedy jednak ujawnia się w nim niezwykłe dostojeństwo potomka wielkiego rodu, władcy ludzi, obdarzonego życiem trzykrotnie dłuższym niż życie przeciętnego człowieka. Jest człowiek wiernym i oddanym
Historia - W jego żyłach płynie krew trzech ras: ludzi, elfów i Majarów. Jest królem Gondoru, ale zanim nim się stał przeżył wiele trudów i niebezpiecznych przygód. Wyruszył wraz z małą drużyną, żeby zniszczyć pierścień. Po zwycięskiej wojnie zasiadł na tronie
Partner - szuka
Przyjaciele - ma kilku
Wrogowie - ma kilku
Inne - Elessar znaczy Kamień Elfów został tak przezwany bo jako jedyny przyjaźni się z najstarszymi rasami czyli Elfami, bardzo dobrze zna język elfów
Pochodzenie - Władca pierścieni
Opiekun - monia198
Galeria zdjęć - {1} {2}

niedziela, 27 kwietnia 2014

Od Kayle - Cel oaza

Musimy się tam dostać. Inaczej wszyscy zginiemy. Zaczynam tęsknić za wrogami, domem i wojnami. Moje umiejętności były potrzebne tylko do walki. A teraz? Jest tak samo z tą różnicą że tutaj nie wiemy co nas może zjeść i każdy powinien troszczyć się o swoją dupę. Usiadłam na piasku i zaczęłam im się przyglądać. Zrobiłam daszek, bo słońce strasznie mi świeciło. Wkrótce poczułam gorąco. No super! Nie dość że jedyną kobieta między facetami, to jeszcze z tego upału za chwilę zdejmę wszystko! Ah.... ja mam tylko zbroję, gatki i zwykły materiał który przylega do zbroi. No to nago mam przed nimi paradować? Już wolę się smażyć niż tak paradować. Westchnęłam ciężko i ręką zgarnęłam pot z mojej szyi. Moje myśli nagle powróciły do naszego celu, oazy. Nikt nie miał bladego pojęcia jak się tam dostać. Trwała cisza, może od czasu do czasu szmery. Przyglądałam się tym potworom. Miały na sobie łuski, to jest już jakaś poszlaka. Tylko co dadzą mi łuski? Chwilę się zastanawiałam i próbowałam przypomnieć sobie wszystkie znane mi istoty z łuskami. Zaledwie troje stworów miało łuski. Co je łączyło.... Ich skóra była wrażliwa i bardzo delikatna!
-Chyba mam pomysł... -rzekłam z namysłem.
-Jaki?-zapytali.
-Ten stwór ma łuski. Jakby zerwać jedną, to by się nie zanurzył pod piaskiem, ponieważ to podrażni jego skórę.-opowiedziałam plan.
-Nawet nie jest to zły pomysł... Tylko jak chcesz zerwać jedną skoro ona może być twarda?-zwrócił uwagę Kiba.
-Ten miecz mógłby skałę rozkruszyć. No to idziemy? -zapytałam.
-Idź pierwsza. -powiedział Sebastian.
-Dżentelmen się znalazł.-prychnęłam.
Ruszyłam przodem. Ostrożnie stawiałam stopy, gdyż w każdej chwili potwór mógł się wynurzyć. Kiedy doszłam do miejsca gdzie jest "granica" morza czerwi. Nagle przede mną wypełznął czerw. Szybko na niego wskoczyłam i mechanicznym ruchem odcięłam jedną łuskę. Czerw runął na piach ale się nie zanurzył, tylko pełzł do przodu. Szybko załapałam jak go ujeździć.
-Wskakujcie bo nie wiem jak długo będzie posłuszny! - krzyknęłam a oni błyskawicznie wykonali polecenie. Jednak musiałam się do nich trochę zbliżyć. Kiedy wszyscy byli na "pokładzie" ruszyliśmy pędem. Mijaliśmy różne robale i aż dziwnie mi się robiło. Od czasu do czasu się roześmiałam. Radośnie a nie kpiarsko. To była zabawa. Na mojej buzi malował się szeroki uśmiech. Zbliżaliśmy się do oazy, kiedy nad nami przeleciał potwór. Wstrzymałam oddech. Miałam nadzieję że na nas nie spadnie. Ale byliśmy szybcy i wyśliznęliśmy się.
-Jak gwałtownie skręcę to skaczcie do oazy. -wydałam komendę.
Nie miałam nawet pojęcia jak my siedzimy. Kto siedzi za mną. Zbliżaliśmy się do naszego wybawionego miejsca. Mieliśmy zaryć w to miejsce kiedy skręciłam. Kiedy skoczyli ja wzbiłam się w powietrze. Przyleciałam do nich z uśmiechem na twarzy.
 
<Kiba?>

środa, 23 kwietnia 2014

Od Jake'a - Ten świat jest z lekka dziwny

Ał...gdzie ja jestem. W zaspie śniegu?! Przecież tutaj nigdy nie było śniegu. Strasznie napieprzał mnie łeb. Jak bym jebną w coś twardego. Usłyszałem kroki. Coś mnie dziabnęło...pieprzone...otrzepałem się ze śniegu i zobaczyłem jakąś grupkę śmiesznie wyglądających razem ludzi. Jeden był małym chłopcem...na oko 13 lat. Był tam tez jakiś facet...wywnioskowałem po jego wyciętym na twarzy uśmiechu, że to psychopata...ta...nigdy nie zdarza mi się logicznie myśleć, ale niestety, trafiłem gdzieś na północ i dokładnie nie wiem gdzie. Była tam też kobieta...w ręku trzymała jakiś...patyk. Wygląda na to, że chyba tylko ja mam normalną broń. Spojrzeli się na mnie jak na jakiegoś ułoma. No tak...żadne z nich chyba nigdy pistoletu nie widziało. Zaśmiałem się głośno.
- Możesz ciszej? A i spójrz za siebie - odezwała się kobieta
- Co do?! - spojrzałem się za siebie i zobaczyłem coś na podobne lodowego stwora...co to w ogóle jest?

<Jeff lub Ciel?>

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Od Riddick'a - oaza

Skwar dawał się nam coraz bardziej we znaki. Czułem, że niewiele już pociągniemy. Bez jedzenia da się dość długo przeżyć, ale nie bez wody, a zdawało się, że na tej planecie wody zwyczajnie nie ma. 
Szliśmy wciąż wąskimi samami skał. Przed siebie, nie mając konkretnego celu. W zagłębieniach szukaliśmy wody, na nic. Nie było tu widać obecności, żadnych istot żywych. Niczego oprócz nas i tych ogromnych robali, które najwidoczniej żywiły się samym piaskiem, bo nie raz widziałem jak zagarniały do swych paszczy połacie piachu. 
Spojrzałem na sztylet, ciasno przywiązany do mojej lewej, martwej dłoni. Przynajmniej był z niej jaki taki pożytek. 
- Tam! - zawołała Kayle lecąca ponad nami. - Zieleń!
Odetchnąłem z ulgą, choć miałem wrażenie, że coś nieprzyjemnego nas czeka. I faktycznie, gdy weszliśmy pod górę, wspinając się po stromych skałach i stanęliśmy na szczycie okazało się, że od połaci zieleni dzieli nas piaszczysta połać, w której aż kotłowało się od czerwi. 
- Cholera - warknąłem.
Odległość była zbyt duża, by choćby Kayle mogła tam dolecieć. Zatrzymałaby ją bariera. Nie widziałem także żadnych skał, po których moglibyśmy przejść.
- Da się jakoś obejść robale? - spytał Sebastian.
- Nie - powiedziała z żalem w głosie. - Oazę otacza pierścień piachu, a tam aż się roi od tych potworów.
Musieliśmy coś wymyślić. Jeżeli szybko nie znajdziemy wody, zginiemy. Ta oaza mogła być naszym jedynym ratunkiem.

<Kto teraz? A i radzę poczytać o czerwiach pustyni, to się dowiecie co je wabi i jak ich unikać ;) >

Od Kanaji (Hawke) - bliscy śmierci

Byłam wykończona. Dawno tak koszmarnie się nie czułam. Byłam głodna, zziębnięta, moja moc była niemal na wykończeniu i musiałam czerpać z Pustki, by dać nam choć trochę ciepła i jakiekolwiek szanse przeciwko wciąż rojącym się lodowym potworom. 
Nie tylko ja byłam w złym stanie. Ciel i Jeff ledwo się wlekli. Wiedziałam, że żaden z nich nie jest do końca człowiekiem. Przynajmniej nie w normalnym znaczeniu tego słowa. Mały hrabia przypominał mi maga krwi, lub wręcz Plugawca. Miał w sobie złogi ciemności, ale nawet ona miała chyba jakieś granice.
Szliśmy wąską ścieżką między lodowymi górami. Z boku, z zaspy wystawała czyjaś kończyna.
- Trup? - jęknęłam.
Jeff doskoczył do lezącego i dziabnął go nożem. Usłyszeliśmy warknięcie i obcy mężczyzna się poruszył strzepując z siebie śnieg.
- Ten jest żywy - zakomunikował Jeff z szerokim uśmiechem.
- Tam coś jest - zawołał Ciel i wskazał kłąb pary na końcu ścieżki.
- Gorące źródło...? - wyszeptałam z nadzieją. 
Niestety przed nami coś się kotłowało. Nie byłam pewna co, ale wiedziałam, że choć jeszcze nas nie widzi to jest cholernie groźne.

<Jake? Jak tam pobudka?>

Biedne zabaweczki

Walczycie dzielnie moje małe zabaweczki. To dobrze, choć jak widać niektórzy z was zapłaciły już cenę. Sądziłam, że bardziej będziecie dbać o własne skórki. 
Oj, moje biedactwa, niemal mi was szkoda.Walczycie już od kilku dni. Czujecie jak wasze ciała słabną? Nawet ty Sebastianku słabniesz, choć twoja demoniczna aura jest wciąż mocna. Dam wam schronienie pośród piasków, oazę otoczoną skałami. Ale uwaga, aby dojść do niego będziecie musieli przejść przez gniazdo czerwi. Odnajdziecie na to sposób? 
A wy, którzy marzniecie pośród śniegów? Wy także otrzymacie schronienie. Gorące źródło osłonięte od polarnego wiatru. 
Cieszcie się zabaweczki moje, bo niedługo czas odpoczynku zostanie wam zabrany.

Od Kiby - Się porobiło

Dobrze, zorientujmy się w sytuacji.
Jesteśmy na pustyni gdzie atakują nas ogromne robale, nie mamy co jeść ani pić a do tego jeden z towarzyszy stracił czucie w ręce a pozostała dwójka nienawidzi się nawzajem. Cudownie.
-Zbliża się zmrok-odpowiedział Riddick- kto pełni pierwszą warte?
No tak, byliśmy zajęci tak całą tą sytuacją, że nie zauważyliśmy że noc zapada! Eh, co za dzionek...
-Ja mogę-odpowiedziałem-w końcu i tak dzisiaj nie zasnę.
Zwróciłem się do Sebastiana.
-Jesteś pewny, że nie chcesz tego płaszcza? Noce są zimne.
Prychnął, po czym dodał
-Nie powiedziałem, że go nie chcę, po prostu było mi gorąco. Jak będzie mi za zimno to go podniosę... A zresztą co ci do tego?
***
Księżyc jest wysoko na niebie.Wszyscy śpią, a ja siedzę sobie w swojej wilczej postaci bo jest zimno jak cholera. A nie licząc czyjegoś chrapania za moimi plecami to jest cisza i spokój.
-Paniczu...
Odwróciłem się niemal natychmiast. No proszę, Sebastian gada przez sen... Nie za bardzo mnie to interesuje ale fajnie wiedzieć. Popatrzyłem po towarzyszach. Spali głęboko. Nagle usłyszałem syk. Krótki, lecz słyszalny.
Wąż.
Podszedłem bliżej źródła dźwięku cicho powarkując. Znalazłem ją obok Riddick'a. Była już przygotowana do ataku, ale jej przeszkodziłem. Złapałem ją w zęby, a ona wgryzła mi się w lewe oko. Bolało jak w diabli. Swoim skomleniem obudziłem wszystkich. Uciekłem na zewnątrz i tam dobiłem węża. Nie znam się na nich, ale ta chyba była jadowita. Zanim zemdlałem zmieniłem się w człowieka, i jestem pewien, że wszyscy to widzieli.
-Oj, Kiba, Kiba, Kiba...  Wilk nie może sobie poradzić z małym wężem?-odezwał się nagle głos
-Co? Kim jesteś?
W odpowiedzi usłyszałem śmiech.
-Jestem tą która może z powrotem cię ożywić, lecz nie robię tego za darmo.
-Ale co mógłbym ci dać w zamian?
-Hmm... To wyjdzie w praniu. Więc, chcesz żyć, czy nie?
-No jasne, że chcę ale...
Nie zdążyłem dokończyć ponieważ coś ostrego wbiło mi się w lewe oko.
Obudziłem się na pustyni i pierwsze co zobaczyłem to zezłoszczonych towarzyszy.
Nie widzę na lewe oko.

<Riddick?>

czwartek, 17 kwietnia 2014

Jake Muller (Wesker)

 Witaj najemniku za świata, w którym niebezpieczeństwo czai się za każdym rogiem. Sądzę, że będziesz czuł się jak w domu w mojej grze. Sam przecież wciąż w jakąś grasz. Sam jesteś i byłeś zawsze elementem większego planu. Bądź grzeczny, a być może powrócisz do swego zainfekowanego świata.

http://img1.wikia.nocookie.net/__cb20121227043320/residentevil/images/5/55/RE6_Lanshiang_Jake.jpgImię - Jake
Nazwisko - Muller (Wesker)
Przydomek -
Rasa - Człowiek
Płeć - Mężczyzna
Zdolności - Świetnie posługuje się bronią każdego rodzaju. Ma bardzo dużą siłę oraz przeciwciała nie powalające zamienić mu się w QAVO.
Uzbrojenie - Karabin Szturmowy, Magnum (pistolet), Granatnik
Charakter - Jake bywa zbyt nadpobudliwy. Nie umie się licytować przez co czasami napędza sobie problemów. Jest bardzo trudny i chamski.
Historia - Syn Alberta Weskera i nieznanej kobiety, z którą ten miał stosunek, gdy przebywał w Europie Wschodniej. Dorastał jako najemnik i był uczony walki zbrojne jak i tej wręcz. Odgrywa bardzo ważną rolę przede wszystkim dlatego, iż jego krew zawiera przeciwciała C, które mogą zapobiec rozprzestrzenianiu się wirusa. Zażądał od rządu USA 50 milinów dolarów w zamian za pół litra swojej krwi.
Partner - Podkochuje się w Sherry
Przyjaciele - Sherry (w grze)
Wrogowie - Ustanak (w grze), BSAA (organizacja walcząca z Virusem C)
Inne - Jake nie przepada za Chrisem Redfieldem ponieważ ten zabił jego ojca.
Pochodzenie - Resident Evil 6
Opiekun - eltena
Galeria zdjęć - [1]

wtorek, 15 kwietnia 2014

Od Ciela - Pożałujesz tego!

- Nie jestem księciem tylko hrabią! To ogromna różnica. Małym dzieckiem też nie jestem! - warknąłem, miałem ochotę podejść i zmyć z jego twarzy ten uśmieszek
- Hola, hola, może tak przestaniecie się kłócić bo w najgorszym wypadku ściągniemy tu jakieś inne bestie...a tak właściwie to wy nie ja - uciszyła nas
- Niech lepiej mnie nie denerwuje! - burknąłem
- Boję się dziecka, matko ratunku - zaśmiał się
- Ty... - warknąłem i rzuciłem się na Jeff'a
Był nieco zdezorientowany, zapewne dlatego, że żaden normalny chłopiec nie rzucił by się na psychopatę. Turlaliśmy się po śniegu. W pewnym momencie zamieniłem się w demona. Nie wiem czemu...w zasadzie nie powinienem...ale to było silniejsze ode mnie. Kanaja spojrzała się na mnie, a Jeff za wszelką cenę próbował się wydostać.
- Pożałujesz tego! - warknąłem, chciałem wydłubać mu oczy ale ta kobieta złapała mnie za ręce

<Kanaja?>

Od Sebastiana - Cholerne słońce

Ta anielica jest dziwna. Taka jakaś zwykła...nie to co anioły w moim świecie. Tak, jestem pewien, że nie jestem w Angli. Bardzo prosta kalkulacja. Dotarliśmy na skały dające mało, jednak wystarczająco dużo cienia. Z ręką Riddicca było źle. Nawet Kayla nie była w stanie nic z tym zrobić. Ja tym bardziej. Z reszta nie jestem zobowiązany chronić nikogo poza moim paniczem. Prychnąłem tylko, a Kiba spojrzał na mnie.
- Czego? - spytałem
- Nie nic, ja tylko spojrzałem - odpowiedział
Nie chce warczeć na wszystkich, ale nie mogę wyczuć panicza. Nie wiem czy jest tu czy gdziekolwiek indziej. Jednak jeżeli w tym świecie tylko gdzie indziej może być w niebezpieczeństwie. Nie sądzę aby dał sobie coś zrobić, ale gdy ktoś dowie się, że jest demonem... może być nieciekawie. Facet w goglach klął na prawo i lewo. Nie dziwię się... kiedyś nie miałem ręki, więc mniej więcej wiem jak to jest. Tyle, że świetnie sobie bez niej radziłem. No momentami było trudniej. Zdjąłem marynarkę i po raz pierwszy w życiu rzuciłem ją gdzieś na bok.

<Kiba?>

Od Jeff'a - krótka potyczka

Nie wiedziałem co ona zrobiła z moim nożem ale nawet mi się to podobało. Zacząłem wymachiwać nim w powietrzu robiąc śliczne ogniste wzorki lecz gdy usłyszałem odgłosy walki przypomniałem sobie o tych lodowych poczwarach. Podbiegłem do najbliższej i wbiłem jej nóż w klatkę piersiową. Rozpłynęła się wrzeszcząc. Zaśmiałem się i podbiegłem do następnego potwora. Oberwał nożem w plecy. W ten sposób ubiłem jeszcze dwa straszydła. Niestety nie było już nikogo do zabicia.
Powolnym krokiem podszedłem do zdyszanego chłoptasia.
- Te twoje ubranka nie plątały ci się pod nogami? - zapytałem szczerząc się do niego.
Spojrzał na mnie morderczym wzrokiem. Chciał coś odpowiedzieć gdy między nas weszła Kanaji.
- Wszyscy cali? - spytała
- Ja tak. Lepiej spytaj naszego małego księcia czy niczego sobie nie złamał. - odpowiedziałem.
Ciel warknął na mnie a ja tylko mu pokazałem język.

<Ciel?>

niedziela, 13 kwietnia 2014

Od Kayle - Grrr... !

Coraz bardziej mi się tutaj nie podoba ! Już wolę prowadzić wojnę z Morganą. W pierwszej chwili ucieczki zaczęłam się  dławić piaskiem.
- Oj no nie możesz umrzeć. Jesteś mi potrzebna! - usłyszałam w głowie.
A wypchaj się! Co będzie to będzie. Później chciałam uratować z paszczy potwora Riddick'a. Te potwory... są bardzo dziwne. Nigdy nie przypuszczałabym że takie istnieją. Jednak ratowanie go poszło na marne. Wkrótce jednak pochwyciłam miecz i wbiłam w ciało potwora. To  coś wypluło mężczyznę. Szybko do niego podbiegłam. Z jego ręką.. było kiepsko.  Podałam mu gogle, ale nie mógł ruszać jedną ręką. Skrzywiłam się. Widziałam gorsze obrażenia typu wnętrzności na wierzchu. Wierzcie, niemiły widok. Obrócił głowę w stronę unieruchomionej ręki. Następnie spojrzał na mnie.
- Jak ja w ogóle żyję ? -zapytał.
- Dziękuj jej. To Kayle zraniła potwora wbijając miecz między jego łuski - odrzekł Kiba.
- Dzięki - powiedział.
- Skoro jesteś aniołem to zapewne umiesz go uzdrowić - powiedział Sebastian.
Szybko pochwyciłam rękojeść i przyłożyłam do gardła demona.
- Przymknij się! Gdybyś chociaż pomógł zabić stwora! Ale nie ty musiałeś o własną dupę dbać! - warknęłam.
Gościu był lekko zdziwiony.
- Uspokójcie się! - warknął Kiba.
Przymrużyłam oczy i odłożyłam miecz. Temu wszystkiemu przyglądał się Riddick. Spojrzałam na niego. Nie mam aż takich wielkich mocy uzdrawiania. Ale spróbuje chociaż, by poruszaj nadgarstkiem. Chwyciłam nadgarstek Riddick'a. Położyłam na nią drugą dłoń. Zamknęłam oczy i mocno skupiłam. Skupiłam się na nadgarstku, w który ma być przesłany ogień. Mój ogień  przepełnia dobro. Poczułam dziwne uczucie. Riddick syczał bólu. To boli jak cholera. Wszystko się przemieszcza, goi. Uzdrawianie za pomocą ognia ma swoją cenę i limit. Jeżeli chcę być całkowicie sprawna, to nie mogę zużyć go zbyt wiele. Oderwałam dłonie i otworzyłam oczy. Mężczyzna strasznie się  spocił.  To gorąco jest zbyt duże dla niego. Nie to co dla mnie. Anielicy posługującej się ogniem.
- Porusz nadgarstkiem - rozkazałam.
Niestety nic to nie dało. Zupełnie jakby moja moc została przez coś zaabsorbowana. Westchnęłam. Spojrzałam na skały. Cień! 
- Chodźmy do cienia - powiedziałam patrząc na miejsce pod skałami.
 
<No to teraz kto odpisuje?>

czwartek, 10 kwietnia 2014

Od Riddick'a - dobijmy targu

To wszystko robiło się coraz dziwniejsze i coraz mniej mi się podobało.
- Czy mogłabyś wzlecieć i się rozejrzeć? - zapytałem Kayle. 
- Dobrze - powiedziała.
- Poszukaj jakiegoś skupiska skał, lub roślin - poinstruowałem.
Nie mogliśmy tu zostać. Musieliśmy znaleźć schronienie, wodę i jedzenie. Inaczej czeka nas niezbyt przyjemna śmierć.  Miałem wrażenie, że próżno tu szukać działającego statku kosmicznego. Nie miałem pojęcia co to była za planeta, ale zdecydowanie mi się tu nie podobało.
- Tam - wskazała kobieta. - Są tam jakiś skały.
- Więc tam pójdziemy - zawyrokowałem.
- Dlaczego to niby ty prowadzisz? - usłyszałem.
- Bo różne światy chciały mnie już wykończyć, a jednak żyję, bo nie przyjmuję rozkazów od nikogo, a nie możemy się rozdzielać - warknąłem.
Ziemia zaczęła drżeć mi pod stopami.
- Co co...? - warknął Kiba.
Piasek w pewnej odległości od nas się zaczął sunąc ku nam. Cokolwiek to było było ogromna.
- Do skał! Biegiem! - warknąłem i puściłem się biegiem przez pustynię.
Pozostali zrobili to samo, i jak oszaleli biegliśmy po piasku. Tuż za nami coś się wynurzyło. Drżenie ziemi sprawiło, że żadne z nas nie mogło się utrzymać na nogach. Jakimś cudem uniosłem się. Monstrum wystrzeliło w górę, Kayla straciła równowagę, bo uderzył w nią tuman piachu. Runęła w dół. Zerwałem się do biegu i chwyciłem ją.
- Wstawaj - warknąłem. Kobieta dławiła się piachem i kurzem ja jednak zmusiłem ją do biegu.
Monstrum znów się zanurzyło, z drżenie ziemi wnioskowałem, że paszcza jest pod nami. Byliśmy już tuż tuż, gdy grunt zaczął się unosić. Sebastian zeskoczył ku skałom, Kayla wzbiła się z ledwością w powietrze. Wypchnąłem Kibę z paszczy, a ten łupnął na piach zaraz obok cielska potwora. Chciałem wyskoczyć, ale miałki piach trzymał mnie mocno. Chwyciłem się zęba potwora, ale było źle. Zobaczyłem, że anielica szybuje już ku mnie, ale szczęki potwora zamknęły się. 
- Ojć Riddick Riddick - usłyszałem z mroku. - Twój kręgosłup kiedyś cię zgubi.
- Kim jesteś? - jęknąłem. 
- Kimś istotnym. A co do moralności, to dbaj o nią. Podoba mi się. Tak czy owak jesteś martwy. Zabiorę sobie coś i dam ci życie. Chcesz?
Milczałem przez chwilę.
- Tak... - wyszeptałem.
- To miło - usłyszałam słodki śmiech.
Poczułem jak coś odrywa mi dłoń. Ból był koszmarny. Zapanował mrok, a po chwili oślepiło mnie światło. 
- Riddick? - usłyszałem nad sobą. 
Wstałem i zakryłem oczy. 
- Moje gogle..- wycharczałem. Ktoś mi je podał. Gdy chciałem je założyć zdałem sobie sprawę z tego, że moje lewa dłoń jest bezwładna, zimna i zupełnie jej nie czuję.
- Cholera - warknąłem.

<Kayla?>

środa, 9 kwietnia 2014

Od Kanaji (Hawke) - zaklęcia się jednak przydają

Spojrzałam na niego spode łba. Na plugawca mi nie wyglądał, magiem nie był, ale i tak coś z nim było nie do końca tam.
- Cóż dzieckiem się nie najesz, a ja raczej cię usmażę niż dam się pogryźć - powiedziałam. Ugryzłam się w język, bo miałam dodać coś więcej an temat gryzienia.
- Nie jestem dzieckiem! - warknął chłopczyk hrabia.
- To ile ty masz lat? Dziesięć? - spytałam. 
Dzieci bywały bardzo upierdliwe. Pamiętam jak to było z Carverem, też zawsze strugał dorosłego.
Mały hrabia warknął coś tylko. 
- To jak będzie z tym żarciem - zapytał ten czarny i oblizał się dziwnie.
Uciszyłam go, bo usłyszałam skrzypienie. Jakby tarcie kredą po tablicy.
- Co to? - zapytał dzieciak. 
- Nie wiem, ale coś mi tu nie pasuje - poczułam nieprzyjemne mrowienie na karku. Zbliżało się niebezpieczeństwo. 
Wtem wyskoczyły na nas jakieś lodowe stwory. Pierwszy oberwał z kuli ognia, drugiego chciał dopaść Jeff, ale jego nóż ześlizną się po tarczy stwora. Uniosłam dłonie i zaklęłam broń ogniem.
- Ej co do..? - zdziwił się gdy jego broń zaczęła płonąć. Małemu rzuciłam jeden ze swoich długich sztyletów.

<Jeff?>

Moje małe potworki

Oj nieładnie, moje małe kukiełeczki, chcecie radzić sobie same? Nieładnie, nie wiecie, że tylko razem możecie przeżyć? Nie wiecie, że jedna kukiełka to tylko rupieć na dnie pudełka z zabawkami? Żeby zrobić ładne przedstawienie musi być was więcej. Ale skoro tak nie doceniacie siebie nawzajem, to proszę! Spójrzcie jak moje dłonie zagłębiają się w piasek. Jak rytmiczne dudnienie budzi Szej-huluda. Stworzyciela. Och jakże pięknie wije się jego ciało, drążąc piasek, śpiesząc ku wam.
A wy moje wygłodniałe bestyjki? Zimno wam? Brak wam krwi przelanej? Więc stańcie oko w oko z lodowymi strzygami. Demonami narodzonymi z najgłębszego mrozu. Co zrobicie? Skruszycie ich lodowe tarcze, czy może chłód i lód potną was na plastry?
Miłej zabawy moje kukiełki.

wtorek, 8 kwietnia 2014

Od Kayle - Bariera

Kiba nie wydawał się być zły. Jednak... coś mi tutaj nie pasuje. W Demancii wszystkich znałam, a po za tym... to nie ta bajka! W ogóle nie przypominają ludzi z mojego domu. Westchnęłam.
-Muszę cię zasmucić. Nikt z nas nie wie gdzie.. .- tu urwałam.- Gdzie ty idziesz!? - wykrzyknęłam.
-Nie będę marnował czasu na pogaduchy i stanie. - odpowiedział.
Zmarszczyłam brwi i ruszyłam w przeciwną stroną.
-Ty też? - spytał Kiba.
-Tak. - rzekłam.
-Nawet i dobrze. - prychnął Sebastian.
Jednak nagle uderzyłam w coś. Pomacałam to miejsce. Niewidzialna bariera. Odwróciłam się. Riddick próbował czymś tam przebić to. Ja pochwyciłam miecz, który dzierżyłam jedną ręką, a nie dwoma. Chociaż dzisiaj zrobiłam wyjątek. Moje ręcę zacisnęły rękojeść. Cisnęłam mieczem w barierę, która byłam niezniszczalna. Wzbiłam się w powietrze. Uderzyłam się w głowę. Jęknęłam i wylądowałam.
-Bariera. - mruknęłam.
-Też to zauważyłem. - skwitował Riddick.
-Tylko mi nie mówcie, że musimy iść razem przez tą pustynie! Nie z "nią". - pokazał palcem na mnie.
Zmarszczyłam brwi.
-Matka cię nie uczyła żeby nie pokazywać palcem!? - Opieprzyłam Sebastiana. - A po za tym czytasz mi w myślach. Będziemy musieli iść wszyscy razem. - stwierdziłam.

<Riddick?>



sobota, 5 kwietnia 2014

Od Jeff'a - głód

Ale miałem ochotę ściąć mu tę śmieszną opaskę! Jestem ciekaw czy w końcu by się zaśmiał. Nagle usłyszałem burk. 
- Ma ktoś z was coś do jedzenia? - zapytała Kanaja.
W sumie gdyby tak pomyśleć to też byłem głodny. Ostatni posiłek jadłem w pośpiechu. Czy ci wredni gliniarze nie mogli zrozumieć, że to jest wspaniałe uczucie tak mordować? 
- Nie. - odpowiedziałem krótko.
Spojrzałem na Ciela. 
- Ale w razie czego jest inne wyjście. - powiedziałem bawiąc się nożem.
- Chyba nie masz na myśli kanibalizmu prawda? - zapytała Kanaja
Nie to żebym był kanibalem lecz...
- Jeśli nie ma innego wyboru to dlaczego by nie? - spytałem a raczej stwierdziłem.

< Kanaja? Jemy czyjeś słodkie mięsko czy znajdziesz inne pożywienie?>

piątek, 4 kwietnia 2014

Od Ciela - Gdzie ja jestem?


To coś myśli, że mnie wystraszy. Zaśmiałem się...moje oczy zmieniły kolor na czerwone. Właściwie on widział tylko jedno oko i momentalnie odskoczył. W ogóle dlaczego muszę spać na ziemi? Ostatnim razem było tak gdy Sebastian mnie zostawił. Moment...gdzie on jest?! Czyżby znowu wystawił mnie na próbę? Czyżby mnie zostawił? Ale przecież nie może...pakt, wieczny pakt. Syknąłem...było zimno. Gdyby był tu nie musiał bym ani leżeć na ziemi, ani marznąć.
- Po pierwsze kim wy jesteście? - spytałem trzęsąc się z zimna
- Długo by tłumaczyć - odezwał się facet z wyciętym uśmiechem na twarzy - A może tak wyjaśnisz czemu jesteś tak ubrany?
- Nie wiem gdzie jestem, teraz mniejsza o to, pochodzę z Anglii, do tego jestem hrabią, więc tak mnie traktuj - burknąłem
- Haha - zaśmiała się głośno kobieta gdy usłyszała to co powiedziałem
- Wybitnie śmieszne - zaczął facet
- Eh...nie ważne, czy widzieliście może wysokiego, czerwonookiego mężczyznę w czarnym ubraniu? - spytałem
- Kolejny dziwak, ale nie, nie widziałam - odezwała się
- Może tak się sobie przedstawimy jak już opowiadamy? Jestem Kanaja - powiedziała kobieta
- Ciel Phantomhive - powiedziałem
- Jeff - powiedział psychopata
- Kim jest tak właściwie ten cały czarnuch, i czemu masz czerwone oko i po jakiego dziada Ci ta opaska? - spytał
- To Sebastian, mój lokaj, mam niebieskie oko nie zauważyłeś? - westchnąłem - Opaska jest mi potrzebna, nie waż się jej dotykać...

<Jeff?>

czwartek, 3 kwietnia 2014

Od Kiby - Gdzie my jesteśmy?

Mam zamknięte oczy. Na razie nie chcę ich otwierać, wole wsłuchać się w otoczenie. Pierwsze co odczuwam do wala nieprzyjemnego gorąca, śmiech a potem... parę głosów innych osób. Czyli nie jestem sam, heh coś nowego. Wstałem i przykucnąłem. Słońce razi niemiłosiernie tak bardzo, że przez kilka sekund nic nie widzę.
- Sebastian Michaelis - ktoś się odezwał
W końcu już wszystko widzę normalnie. Na jakieś 4 metry ode mnie stał (chyba) Sebastian, a za nim kobieta.
- Kiba
Usłyszałem cichy szelest za mną, ktoś się skradał. Ledwo co się wybudziłem a już chcą mnie otoczyć. Heh, dobre sobie. Odskoczyłem szybko w bok akurat w tej samej chwili kiedy ten ktoś chciał mi przyłożyć broń do gardła. Stał tak chwilę, z ostrzem wyciągniętym w innym kierunku.
- Siema - powiedziałem
On odwrócił tylko głowę w moją stronę, wyczuwałem lekko jego zamieszanie.
- Jestem Riddick
Staliśmy tak przez kilka sekund w kompletnej ciszy.
- A ta niebiańska anielica, jak się zwie? - chciałem rozluźnić trochę atmosferę
- Kayle... Kayle Spotlight
- Skoro już się wszyscy znamy to... Czy ktoś wie gdzie my jesteśmy?

<Kayle?>

Od Jeffrey'a (Jeff'a) - Go to sleep

Przyglądałem się tej dwójce ze śmiechem. Gdy dziewczyna zapytała się mnie skąd uciekłem jeszcze bardziej zacząłem się śmiać. 
- Znikąd. - powiedziałem i zacząłem przestępować z nogi na nogę by się ogrzać. 
Rozejrzałem się. Naokoło nas nic nie było. 
- Po co ci ten patyk? - zapytałem, bo dziewczyna zaczęła machać kijem. 
- To nie patyk tylko kostur. - wzdrygnęła się - Nie wiem jak wam ale mi wszystko odmarza. - mruknęła i nie wiadomo skąd pojawił się ogień.
- Jesteś demonem! - krzyknął naprawdę dziwacznie ubrany chłopiec.
- Słucham? - zapytała.
Odwróciłem się z zamiarem odejścia gdy zobaczyłem coś stojące na śniegu. Człowieczek!!! Wyciągnąłem nóż z kieszeni i zacząłem do niego biec. Posmutniało mi się jak się okazało, że to tylko jakieś cholerne lodowe gówno. A tak chciałem poczuć ciepłą krew na rękach.. No trudno może jednak i tak się da to coś zadźgać?
- Go to sleep! - powiedziałem w skoku z uniesionym nożem.
Nagle wylądowałem na ziemi. To coś mnie uderzyło! Pierwszy raz oberwałem! Koło mnie przeleciał ogień i trafił poczwarę która się rozpłynęła. Odwróciłem się. Za mną stała ta dziewczyna z em.. kosturem? Nie ważne.
- Lubisz lody czy jak? - spytała śmiejąc się i wróciła do chłopczyka siedzącego przy cudem palącym się ogniu.
 Trochę pomarudziłem po czym dołączyłem się.
- Idę spać. - stwierdził "hrabia" i położył się na śniegu.
Gdy dziewczyna.. jak jej tam.. nie obchodzi mnie to oddaliła się za potrzebą podszedłem do młodzieńca i przystawiłem mu nóż do gardła.
- Go to sleep. - wyszeptałem gdy otworzył oczy i zobaczył szczerzącego się mnie.
Nie chciałem go zabijać - tylko nastraszyć.

<Ciel?>

Od Sebastiana - Gdzie jest panicz?

Ciągle było słychać śmiech. Gdzieś...nie wiem gdzie. Czy w naszych głowach, czy to na świecie. W ogóle nie wiem gdzie jesteśmy. Jedyne co teraz jest wiadome to, to, że jesteśmy na pustyni. Ten głos...był coraz bardziej donośny. Zaraz, zaraz...gdzie jest panicz?! Do tego ta anielica. Nie cierpię aniołów. Brzydzę się nimi. Wstrętne....może nie będę się zagłębiał w temat.
Dotknąłem znaku na swej dłoni. Próbowałem wyczuć obecność panicza. Nic. Pustka. Zupełna pustka, jakby go nie było. Zawsze potrafiłem go wyśledzić, to była cześć kontraktu, nie mógł mi uciec, a teraz... Było źle bardzo źle.
- A ty dokąd? - warknęła anielica do łysego faceta w goglach.
- Przeżyć - powiedział po prostu. 
W tej chwili zaczął się budzić ten facet, którego tu "zrzucono". Wstał pospiesznie, przykucnął i obserwował nas czujnie. 
- Sebastian Michaelis - przedstawiłem się uprzejmie.
Facet jednak nie odpowiedział na pozdrowienie.

<Kiba? lub Kayle?>

środa, 2 kwietnia 2014

Od Riddick'a - Co się tu do cholery dzieje?

Wstałem z piaszczystej, rozpalonej ziemi. Rozejrzałem się, dostrzegłem kogoś leżącego nieopodal. Ostrożnie podeszłam do postaci. Kobieta. Nie wiedziałem do jakiej rasy należała. Miała skrzydła i jakąś jasną aurę, ulotną, ale wyczuwalna, niezbyt przyjemną. Może to elementalrianka? Dotknąłem jej ramienia, na co otworzyła gwałtownie oczy i zerwała się. Moje ostrze dotknęło jej gardła zanim jej dłoń zdążyła sięgnąć rękojeści wielkiego miecza. 
- Nie radzę - ostrzegłem spoglądając na to jak łypie na swój miecz. 
- Kim jesteś? - spytała. - Czego chcesz i dlaczego mnie tu sprowadziłeś?
- Skoro mnie nie znasz to dobrze. Tak powinno być - cofnąłem się odrobinę, wciąż czujny. - I nie przytaszczyłem cię tu, ja nie biorę jeńców, nie są mi potrzebni. 
Wyczułem kogoś za sobą. Odwróciłem się, dalej jednak czujnie śledziłem kontem oka ruchy kobiety.
- Nie musicie sobie przeszkadzać - usłyszałem od dziwnego, czerwonookiego mężczyzny ubranego na czarno. 
- Demon... - syknęła kobieta w stronę czarnowłosego. Ten zrewanżował się jej jadowitym spojrzeniem. Widać się znali.
Nagle z dziwnej dziury w niebie wypadł kolejny facet. Łupnął w ziemię obok nas, nieprzytomny. Usłyszeliśmy... śmiech, otaczający nas zewsząd. Co się tu do cholery dzieje?!

<Sebastian?>

Kiba

Hał hał. Zamerdaj ogonkiem. Mały zagubiony wilczek. Pieseczek w ludzkiej skórze, której nawet nie lubi. Ale przecież musisz się dostosować. Będziesz siedział między istotami o ludzkiej postaci. Jak będziesz grzeczny to twoja wilcza skórka nie stanie się kolejną skórką na mym posłaniu.

https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi-LLTB3WJw_AG_Sl-PI_wBoiCQn_LSMTe722rkIu6MjS5uYWZTNNiZDwNK3p8p_cf9B8tj9AUQl6S-N0j7LnKIaQoOl4vUy2zNVJnf6xtToM41GdRDoGhFDCEaKEj5C68JO9rTji5mNEKq/s1600/kiba-wolf's-rain-cosplay+%285%29.jpgImię - Kiba
Nazwisko - brak
Przydomek - Kiba
Rasa - wilkołak
Płeć - mężczyzna
Zdolności - zmiana z człowieka w wilka i z wilka w człowieka, szybki i zwinny
Uzbrojenie - Jego wilcza strona i wilcze szczęki mu w pełni wystarczają
Charakter - małomówny, tajemniczy, nieufny, łatwo popada w gniew
Historia - Kiba przybywa do miasta. Wilcza duma nie pozwala mu jednak na zniżanie się do poziomu ludzi i przybierania ich postaci, więc kroczy zuchwale przez miasto, rzucając się w oczy. Natrafia na Quenta i jego suczkę Blue, zostaje postrzelony i zabrany do głównego laboratorium w mieście. Tam spotyka wilka Hige, któremu udaje się go nakłonić do zmiany postaci. Razem uciekają z laboratorium, napotykając po drodze Toboe i szarego wilka Tsume z którym Kiba miał wcześniej potyczki. Razem wyruszają aby znaleźć Córkę Kwiatu i móc trafić do Raju. Niestety Raj nie istniał i wszyscy przyjaciele Kiby wykrwawili się na śmierć.
Partner - brak
Przyjaciele - nie żyją
Wrogowie - jacyś się znajdą
Inne - lubi być w ciele wilka i wyć do księżyca
Pochodzenie - Wolf's Rain
Opiekun - howrse: sandra1998/ e-mail: smoczyca5612@op.pl
Galeria zdjęć - {1} {2}

Od Kanaji (Hawke) - Zabiją Izabelę!

Ale tu kurewsko zimno! Gdzie ja do cholery jestem? Rozejrzałam się, biało jak cholera, nic w zasięgu wzroku oprócz śniegu.
- Gdzie ja do cholery jestem? - zapytałam samą siebie na głos.
Pustka to to nie jest. Co Izabela mi znowu dolała do tego wina?! Niech mnie qunari stuknie jeśli jeszcze raz pójdę do Wisielca. Varrick i Izabela sami będę musieli tyłki do mnie fastrygować. Chociaż nie... Izabela znowu mi będzie grzebała w szafce z bielizną... Dobra jak ją dorwę to obiją i po sprawie. 
Usłyszałam jakiś jęk. Odwróciłam się gwałtownie. Nieopodal siedział jakiś chłopaczek.
- No hej, mały - zagaiłam. - Też się tu zgubiłeś? Wyglądasz jakbyś uciekł z przyjęcia u orlezjan...
Zaśmiałam się na widok jego cudacznych ciuchów.
- Jak śmiesz. Jestem hrabią - warknął młodzik i zmierzył mnie wzrokiem jakby chciał mi nogi z dupy powyrywać.
- A ja pochodzę z rodu szlacheckiego z Kirkwall, ale to mało ważne raczej. Co ty tu robisz? Bo za młody jesteś na popijawy....
Usłyszałam śmiech. Znów się odwróciłam. Nieopodal stał jakiś wyszczerzony chłopak. No ten to był dopiero dziwny. 
- A ty skąd uciekłeś? - zapytałam.

<Jeff?>

Zabawmy się

Wszyscy już są? Świetnie. Witajcie moje ukochane kukiełki w moim świecie. Ty dziewczynko z kosturkiem wylądujesz pośród śniegów północy. Dam ci towarzystwo. Małego panicz na przykład. Tak, to będzie wspaniałe. Będzie także z wami mały psychopata. Macie podobne poczucie humoru, prawda? Wszyscy w jakiś sposób lubujecie się w śmierci. Znajdźcie schronienie, ogień pośród lodu. Może spotkacie lodowe strzygi? Tak! Pełno ich tu. Zobaczymy jak wam się spodoba zabawa z nimi.
Na gorącym południu, pośród skwarów pustyni, rzucony zostanie lokaj z piekła rodem, może wreszcie pogniecie marynareczkę. Dla kontrastu rzućmy z nim razem aniołka. Tak Sebastianku, wiem, że nie cierpisz aniołków, ale one Ciebie wręcz kochają. Damy wam jeszcze mordercę, któremu skwar nie straszny, lecz jasne słońce razić będzie jego oczy. Riddick, powitaj swoje nowe towarzystwo. Was rzucę bowiem między czerwie pustyni z Arrakis. Staniecie się dla nich żerem, czy może jak jeźdźcy z ludu wyjdziecie obronną ręką?
Powodzonka kukiełeczki moje przesłodkie.

Jeffrey Woods (Jeff the Killer / Jeff)

Mały psychopata z wielkim uśmiechem na zakrwawionej buzi. Nie uczyli Cię rodzice, że nie biega się z nożyczkami? A ty skaczesz i to z wielkim nożem. Świetnie! Dam Ci plac zabaw, co ty na to? Duży pełen kukiełek do zabawy, a ty będziesz jedną z nich. Małą kukiełką na linkach z drutu kolczastego. Będziesz skakał, uśmiechał się i zabijał. Ale pamiętaj, nie wolno ci odciąć ostatniego sznurka żadnej z moich kukiełek, bo ty swoje stracisz i opadniesz bezwładnie pośród innych zwłok.

http://data2.whicdn.com/images/81754519/thumb.jpgImię - Jeffrey
Nazwisko - Woods
Przydomek - Jeff the Killer, Jeff
Rasa - człowiek
Płeć - mężczyzna
Zdolności - potrafi się włamywać do domów itp., cicho się poruszać, wyjątkowo szybki i zwinny
Uzbrojenie - duży kuchenny nóż
Charakter - Morderca, psychopata, co więcej mówić?
Historia - Wraz z rodzicami i bratem przeprowadził się na osiedle z domkami jednorodzinnymi. Gdy wraz z bratem szli do szkoły zaczepili ich podwórkowi tyranii. Zostali pobici i podźgani lekko przez Jeff'a. Na drugi dzień przyjechała policja. Jeff się przyznał lecz jego brat wstawił się za niego i to brat trafił do więzienia. Parę dni później Jeff poszedł na urodziny kolegi gdzie znowu został zaatakowany przez tyranów. Został oblany wódką, wybielaczem i podpalony. Trafił do szpitala. Gdy wyzdrowiał i zdjęto mu bandaże miał białą skórę, czarne włosy i czerwone usta. W międzyczasie jego brat został wypisany z pudła. Gdy wszyscy wrócili do domu i gdy wszyscy spali Jeff pociął sobie poliki w wielki uśmiech i zabił całą rodzinę.
Partner - brak
Przyjaciele -
Wrogowie -
Inne - Uwielbia zabijać dla zabawy. Najlepiej zwracać się do niego Jeff.
Pochodzenie - Jeff the Killer
Opiekun - majla506 ZwiadowczaDama@gmail.com
Galeria zdjęć - {1} {2}

Kayle Spotlight (Sprawiedliwy Sędzia)

Aniołek. Jakie piękne masz piórka. A jakie światło w oczach. Chodź, rzucę Cię w ciemność i ogień. Pośród niegodziwców stać będziesz, walcząc z nimi ramię w ramię, by chronić swoje życie. Nie ma sprawiedliwości, oj nie ma. Jest życie i śmierć. Które wybierzesz? Życie pośród okrucieństw? A może uniesiesz się honorem co do śmierci szponów Cię zagna?

http://ddragon.leagueoflegends.com/cdn/img/champion/splash/Kayle_3.jpgImię - Kayle
Nazwisko - Spotlight
Przydomek - Sprawiedliwy Sędzia
Rasa - Anioł
Płeć - Kobieta
Zdolności - Święty zapał, Rozliczenie, Niebiańskie Błogosławieństwo, Słuszny gniew, Interwencja
Uzbrojenie - zbroja, dwuręczny duży miecz
Charakter - Kayle jest sprawiedliwą i uczciwą osobą. Jest to poważna postać, która od czasu do czasu się uśmiecha. Często przebywa sama, zastanawiając się, czy ktokolwiek zechce się z nią zaprzyjaźnić. Posiada dużo nadziei.
Historia - Kayle to najsilniejsza przedstawicielka nieśmiertelnych. Walczyła dzielnie w obronie innych ludzi, dzierżąc w ręku miecz utworzony w niepamiętnych czasach. Trwała wojna. W swoim dążeniu do wygranej próbowała czasami wyrwać tych, którzy zbłądzili ze szponów zła, lecz zgładziła wiele dusz, które bezlitośnie potępiała. Kayle wie, że oblicze sprawiedliwości nie zawsze jest piękne.
Partner - brak
Przyjaciele - brak
Wrogowie - brak
Inne - Lubi spokój, równowagę i sprawiedliwość. Z jej ręki zginęło wielu ludzi, ale sprawiedliwość nie zawsze jest piękna.
Pochodzenie - League of Legends
Opiekun - zielona ilona
Galeria zdjęć - {1} {2}

Ciel Phantomhive (Hrabia Phantomhive)

Mały panicz, który myśli, że wszystko mu wolno. Król na stercie trupów. A co jeśli to Ty będziesz pionkiem na mojej szachownicy? Tak. TAK! Idealnie. Ja będę królową, a ty moją kukiełką. Zobaczymy jak sam sobie poradzisz, bez swego wiernego stróża, lokaja i pieseczka na demonicznej smyczy.

http://fc03.deviantart.net/fs71/f/2010/278/6/e/ciel_by_puppet_girl86-d305oj0.jpgImię - Ciel
Nazwisko - Phantomhive
Przydomek - Hrabia Phantomhive
Rasa - Człowiek i Demon
Płeć - Mężczyzna
Zdolności - Zamiana w demona
Uzbrojenie - Sebastian go broni.
Charakter - Ciel był chorowitym dzieckiem, przez co rzadko bywał na przyjęciach i innych eventach, co sprawiło, że wstydził się obcych. Spędzał dużo czasu z rodzicami, do których był bardzo przywiązany. W dniu urodzin, gdy mama obiecała, że będzie mógł spać w jej pokoju, był wielce uradowany. Był pogodnym dzieckiem, tak jak każdy w jego wieku lubił się bawić z rówieśnikami, a najbezpieczniej czuł się w łóżku rodziców. Niestety, to wszystko zostało mu zabrane wraz z pożarem posiadłości, w którym stracił ukochanych rodziców i dziedzictwo. W czasie, gdy wszyscy bliscy myśleli, że on też zginął, mały Ciel cierpiał. Ciel został porwany, maltertowany i miał zostać złożony w ofierze, gdy z "pomocą" przyszedł mu demon. Ciel, zawierając umowę z Sebastianem zarządał, by ten nigdy go nie okłamał, nie opuścił oraz wykonywał każdy jego rozkaz. Mimo usilnych starań, Ciel dalej jest dzieckiem i Sebastian tak go traktuje.
Historia - Był psem królowej Angli. Zajmował się rozwiązywaniem zagadek mni. zabójstw.
Partner - Elżbieta (Narzeczona w dawnym świecie)
Przyjaciele - Sebastian
Wrogowie - Kilku
Inne - Pod czarną opaską jest oko ze znakiem faustowskiego kontraktu, przez który tęczówka oka jest fioletowa i na źrenicy widnieje pentagram. Poważny wygląd chłopca dopełniają dodatki takie jak laska, białe lub czarne rękawiczki, elegancki kapelusz, muszka. Ma przekłute uszy, w których zwyczajowo nosi po jednym małym, okrągłym, niebieskim kolczyku. Z biżuterii Ciel nosi także rodowy pierścień, szmaragdowy kamień osadzony w srebrze; nosi go na lewym kciuku, ponieważ na inne palce jest za duży. Na prawej ręce nosi rodowy sygnet służący mu także jako pieczęć. Gdy nosi rękawiczki, zakłada na nie pierścienie.
Pochodzenie - "Kuroshitsuji"
Opiekun - eltena
Galeria zdjęć - {1} {2}

Sebastian Michaelis (Sebastian)

Podaj mi herbatki i coś słodkiego do tego. Słodziutki lokaj z mrokiem we wnętrzu tak ogromnym, że mam ochotę się w tej ciemności zgubić. Wierny piesek swego pana, puki wiąże go pakt. A tak właśnie twój właściciel. Możesz go wyczuć, prawda? A więc przytępię twe zmysły, nie będziesz czuł oddechu ni bicia serca swego pana. Masz być moją zabaweczką, nie jego. A ja zadbam by wasze drogi nieprędko się skrzyżowały.

http://th07.deviantart.net/fs70/PRE/i/2011/002/b/e/_sebastian__by_v3rc4-d366ue2.jpgImię - Sebastian
Nazwisko - Michaelis
Przydomek - Sebastian
Rasa - Demon
Płeć - Mężczyzna
Zdolności - Zamiana w demona, Nadludzka siła, Umie świetnie gotować
Uzbrojenie - Noże, oraz wszystko co wpadnie mu w rękę.
Charakter - Sebastian jako lokaj jest oddany i obowiązkowy. Irytuje się, gdy coś dzieje się z opóźnieniem. Jest na każde wezwanie Ciela, a na większość jego poleceń odpowiada "Yes, my Lord."
Mogłoby się wydawać, że nie dba o dobre samopoczucie Ciela, jednak jest to mylne wrażenie. Był z siebie zadowolony, kiedy pewnego wieczoru Ciel udowodnił, że jednak dalej jest dzieckiem. Piekielny lokaj bywa rozczulony, jeśli chodzi o dziecięcą naturę panicza.
Historia - Był i nadal jest piekielnie dobrym lokajem. Służy Cielowi wzamian za jego duszę. To dwie najwazniejsze rzeczy.
Partner - Szuka?
Przyjaciele - Ciel Phantomhive
Wrogowie - Znajdzie sie ich spora kupka.
Inne - Na lewej dłoni ma symbol paktu faustowskiego, który na co dzień zasłoniętey jest rękawiczką. Nie wiadomo, ile Sebastian ma lat, jednak można przypuszczać, że ponad 2000.
Pochodzenie - Kuroshitsuji 
Opiekun - eltena
Galeria zdjęć - {1}