niedziela, 27 kwietnia 2014

Od Kayle - Cel oaza

Musimy się tam dostać. Inaczej wszyscy zginiemy. Zaczynam tęsknić za wrogami, domem i wojnami. Moje umiejętności były potrzebne tylko do walki. A teraz? Jest tak samo z tą różnicą że tutaj nie wiemy co nas może zjeść i każdy powinien troszczyć się o swoją dupę. Usiadłam na piasku i zaczęłam im się przyglądać. Zrobiłam daszek, bo słońce strasznie mi świeciło. Wkrótce poczułam gorąco. No super! Nie dość że jedyną kobieta między facetami, to jeszcze z tego upału za chwilę zdejmę wszystko! Ah.... ja mam tylko zbroję, gatki i zwykły materiał który przylega do zbroi. No to nago mam przed nimi paradować? Już wolę się smażyć niż tak paradować. Westchnęłam ciężko i ręką zgarnęłam pot z mojej szyi. Moje myśli nagle powróciły do naszego celu, oazy. Nikt nie miał bladego pojęcia jak się tam dostać. Trwała cisza, może od czasu do czasu szmery. Przyglądałam się tym potworom. Miały na sobie łuski, to jest już jakaś poszlaka. Tylko co dadzą mi łuski? Chwilę się zastanawiałam i próbowałam przypomnieć sobie wszystkie znane mi istoty z łuskami. Zaledwie troje stworów miało łuski. Co je łączyło.... Ich skóra była wrażliwa i bardzo delikatna!
-Chyba mam pomysł... -rzekłam z namysłem.
-Jaki?-zapytali.
-Ten stwór ma łuski. Jakby zerwać jedną, to by się nie zanurzył pod piaskiem, ponieważ to podrażni jego skórę.-opowiedziałam plan.
-Nawet nie jest to zły pomysł... Tylko jak chcesz zerwać jedną skoro ona może być twarda?-zwrócił uwagę Kiba.
-Ten miecz mógłby skałę rozkruszyć. No to idziemy? -zapytałam.
-Idź pierwsza. -powiedział Sebastian.
-Dżentelmen się znalazł.-prychnęłam.
Ruszyłam przodem. Ostrożnie stawiałam stopy, gdyż w każdej chwili potwór mógł się wynurzyć. Kiedy doszłam do miejsca gdzie jest "granica" morza czerwi. Nagle przede mną wypełznął czerw. Szybko na niego wskoczyłam i mechanicznym ruchem odcięłam jedną łuskę. Czerw runął na piach ale się nie zanurzył, tylko pełzł do przodu. Szybko załapałam jak go ujeździć.
-Wskakujcie bo nie wiem jak długo będzie posłuszny! - krzyknęłam a oni błyskawicznie wykonali polecenie. Jednak musiałam się do nich trochę zbliżyć. Kiedy wszyscy byli na "pokładzie" ruszyliśmy pędem. Mijaliśmy różne robale i aż dziwnie mi się robiło. Od czasu do czasu się roześmiałam. Radośnie a nie kpiarsko. To była zabawa. Na mojej buzi malował się szeroki uśmiech. Zbliżaliśmy się do oazy, kiedy nad nami przeleciał potwór. Wstrzymałam oddech. Miałam nadzieję że na nas nie spadnie. Ale byliśmy szybcy i wyśliznęliśmy się.
-Jak gwałtownie skręcę to skaczcie do oazy. -wydałam komendę.
Nie miałam nawet pojęcia jak my siedzimy. Kto siedzi za mną. Zbliżaliśmy się do naszego wybawionego miejsca. Mieliśmy zaryć w to miejsce kiedy skręciłam. Kiedy skoczyli ja wzbiłam się w powietrze. Przyleciałam do nich z uśmiechem na twarzy.
 
<Kiba?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz