Kiba
nie wydawał się być zły. Jednak... coś mi tutaj nie pasuje. W Demancii wszystkich znałam, a po za tym... to nie ta bajka! W ogóle nie
przypominają ludzi z mojego domu. Westchnęłam.
-Muszę cię zasmucić. Nikt z nas nie wie gdzie.. .- tu urwałam.- Gdzie ty idziesz!? - wykrzyknęłam. -Nie będę marnował czasu na pogaduchy i stanie. - odpowiedział. Zmarszczyłam brwi i ruszyłam w przeciwną stroną. -Ty też? - spytał Kiba. -Tak. - rzekłam. -Nawet i dobrze. - prychnął Sebastian. Jednak nagle uderzyłam w coś. Pomacałam to miejsce. Niewidzialna bariera. Odwróciłam się. Riddick próbował czymś tam przebić to. Ja pochwyciłam miecz, który dzierżyłam jedną ręką, a nie dwoma. Chociaż dzisiaj zrobiłam wyjątek. Moje ręcę zacisnęły rękojeść. Cisnęłam mieczem w barierę, która byłam niezniszczalna. Wzbiłam się w powietrze. Uderzyłam się w głowę. Jęknęłam i wylądowałam. -Bariera. - mruknęłam. -Też to zauważyłem. - skwitował Riddick. -Tylko mi nie mówcie, że musimy iść razem przez tą pustynie! Nie z "nią". - pokazał palcem na mnie. Zmarszczyłam brwi. -Matka cię nie uczyła żeby nie pokazywać palcem!? - Opieprzyłam Sebastiana. - A po za tym czytasz mi w myślach. Będziemy musieli iść wszyscy razem. - stwierdziłam. <Riddick?> |
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz