czwartek, 10 kwietnia 2014

Od Riddick'a - dobijmy targu

To wszystko robiło się coraz dziwniejsze i coraz mniej mi się podobało.
- Czy mogłabyś wzlecieć i się rozejrzeć? - zapytałem Kayle. 
- Dobrze - powiedziała.
- Poszukaj jakiegoś skupiska skał, lub roślin - poinstruowałem.
Nie mogliśmy tu zostać. Musieliśmy znaleźć schronienie, wodę i jedzenie. Inaczej czeka nas niezbyt przyjemna śmierć.  Miałem wrażenie, że próżno tu szukać działającego statku kosmicznego. Nie miałem pojęcia co to była za planeta, ale zdecydowanie mi się tu nie podobało.
- Tam - wskazała kobieta. - Są tam jakiś skały.
- Więc tam pójdziemy - zawyrokowałem.
- Dlaczego to niby ty prowadzisz? - usłyszałem.
- Bo różne światy chciały mnie już wykończyć, a jednak żyję, bo nie przyjmuję rozkazów od nikogo, a nie możemy się rozdzielać - warknąłem.
Ziemia zaczęła drżeć mi pod stopami.
- Co co...? - warknął Kiba.
Piasek w pewnej odległości od nas się zaczął sunąc ku nam. Cokolwiek to było było ogromna.
- Do skał! Biegiem! - warknąłem i puściłem się biegiem przez pustynię.
Pozostali zrobili to samo, i jak oszaleli biegliśmy po piasku. Tuż za nami coś się wynurzyło. Drżenie ziemi sprawiło, że żadne z nas nie mogło się utrzymać na nogach. Jakimś cudem uniosłem się. Monstrum wystrzeliło w górę, Kayla straciła równowagę, bo uderzył w nią tuman piachu. Runęła w dół. Zerwałem się do biegu i chwyciłem ją.
- Wstawaj - warknąłem. Kobieta dławiła się piachem i kurzem ja jednak zmusiłem ją do biegu.
Monstrum znów się zanurzyło, z drżenie ziemi wnioskowałem, że paszcza jest pod nami. Byliśmy już tuż tuż, gdy grunt zaczął się unosić. Sebastian zeskoczył ku skałom, Kayla wzbiła się z ledwością w powietrze. Wypchnąłem Kibę z paszczy, a ten łupnął na piach zaraz obok cielska potwora. Chciałem wyskoczyć, ale miałki piach trzymał mnie mocno. Chwyciłem się zęba potwora, ale było źle. Zobaczyłem, że anielica szybuje już ku mnie, ale szczęki potwora zamknęły się. 
- Ojć Riddick Riddick - usłyszałem z mroku. - Twój kręgosłup kiedyś cię zgubi.
- Kim jesteś? - jęknąłem. 
- Kimś istotnym. A co do moralności, to dbaj o nią. Podoba mi się. Tak czy owak jesteś martwy. Zabiorę sobie coś i dam ci życie. Chcesz?
Milczałem przez chwilę.
- Tak... - wyszeptałem.
- To miło - usłyszałam słodki śmiech.
Poczułem jak coś odrywa mi dłoń. Ból był koszmarny. Zapanował mrok, a po chwili oślepiło mnie światło. 
- Riddick? - usłyszałem nad sobą. 
Wstałem i zakryłem oczy. 
- Moje gogle..- wycharczałem. Ktoś mi je podał. Gdy chciałem je założyć zdałem sobie sprawę z tego, że moje lewa dłoń jest bezwładna, zimna i zupełnie jej nie czuję.
- Cholera - warknąłem.

<Kayla?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz