Coraz bardziej mi się tutaj nie podoba ! Już wolę prowadzić wojnę z
Morganą. W pierwszej chwili ucieczki zaczęłam się dławić piaskiem.
- Oj no nie możesz umrzeć. Jesteś mi potrzebna! - usłyszałam w głowie.
A wypchaj się! Co będzie to będzie. Później chciałam uratować z paszczy potwora Riddick'a. Te potwory... są bardzo dziwne. Nigdy nie przypuszczałabym że takie istnieją. Jednak ratowanie go poszło na marne. Wkrótce jednak pochwyciłam miecz i wbiłam w ciało potwora. To coś wypluło mężczyznę. Szybko do niego podbiegłam. Z jego ręką.. było kiepsko. Podałam mu gogle, ale nie mógł ruszać jedną ręką. Skrzywiłam się. Widziałam gorsze obrażenia typu wnętrzności na wierzchu. Wierzcie, niemiły widok. Obrócił głowę w stronę unieruchomionej ręki. Następnie spojrzał na mnie.
- Jak ja w ogóle żyję ? -zapytał.
- Dziękuj jej. To Kayle zraniła potwora wbijając miecz między jego łuski - odrzekł Kiba.
- Dzięki - powiedział.
- Skoro jesteś aniołem to zapewne umiesz go uzdrowić - powiedział Sebastian.
Szybko pochwyciłam rękojeść i przyłożyłam do gardła demona.
- Przymknij się! Gdybyś chociaż pomógł zabić stwora! Ale nie ty musiałeś o własną dupę dbać! - warknęłam.
Gościu był lekko zdziwiony.
- Uspokójcie się! - warknął Kiba.
Przymrużyłam oczy i odłożyłam miecz. Temu wszystkiemu przyglądał się Riddick. Spojrzałam na niego. Nie mam aż takich wielkich mocy uzdrawiania. Ale spróbuje chociaż, by poruszaj nadgarstkiem. Chwyciłam nadgarstek Riddick'a. Położyłam na nią drugą dłoń. Zamknęłam oczy i mocno skupiłam. Skupiłam się na nadgarstku, w który ma być przesłany ogień. Mój ogień przepełnia dobro. Poczułam dziwne uczucie. Riddick syczał bólu. To boli jak cholera. Wszystko się przemieszcza, goi. Uzdrawianie za pomocą ognia ma swoją cenę i limit. Jeżeli chcę być całkowicie sprawna, to nie mogę zużyć go zbyt wiele. Oderwałam dłonie i otworzyłam oczy. Mężczyzna strasznie się spocił. To gorąco jest zbyt duże dla niego. Nie to co dla mnie. Anielicy posługującej się ogniem.
- Porusz nadgarstkiem - rozkazałam.
Niestety nic to nie dało. Zupełnie jakby moja moc została przez coś zaabsorbowana. Westchnęłam. Spojrzałam na skały. Cień!
- Chodźmy do cienia - powiedziałam patrząc na miejsce pod skałami.
- Oj no nie możesz umrzeć. Jesteś mi potrzebna! - usłyszałam w głowie.
A wypchaj się! Co będzie to będzie. Później chciałam uratować z paszczy potwora Riddick'a. Te potwory... są bardzo dziwne. Nigdy nie przypuszczałabym że takie istnieją. Jednak ratowanie go poszło na marne. Wkrótce jednak pochwyciłam miecz i wbiłam w ciało potwora. To coś wypluło mężczyznę. Szybko do niego podbiegłam. Z jego ręką.. było kiepsko. Podałam mu gogle, ale nie mógł ruszać jedną ręką. Skrzywiłam się. Widziałam gorsze obrażenia typu wnętrzności na wierzchu. Wierzcie, niemiły widok. Obrócił głowę w stronę unieruchomionej ręki. Następnie spojrzał na mnie.
- Jak ja w ogóle żyję ? -zapytał.
- Dziękuj jej. To Kayle zraniła potwora wbijając miecz między jego łuski - odrzekł Kiba.
- Dzięki - powiedział.
- Skoro jesteś aniołem to zapewne umiesz go uzdrowić - powiedział Sebastian.
Szybko pochwyciłam rękojeść i przyłożyłam do gardła demona.
- Przymknij się! Gdybyś chociaż pomógł zabić stwora! Ale nie ty musiałeś o własną dupę dbać! - warknęłam.
Gościu był lekko zdziwiony.
- Uspokójcie się! - warknął Kiba.
Przymrużyłam oczy i odłożyłam miecz. Temu wszystkiemu przyglądał się Riddick. Spojrzałam na niego. Nie mam aż takich wielkich mocy uzdrawiania. Ale spróbuje chociaż, by poruszaj nadgarstkiem. Chwyciłam nadgarstek Riddick'a. Położyłam na nią drugą dłoń. Zamknęłam oczy i mocno skupiłam. Skupiłam się na nadgarstku, w który ma być przesłany ogień. Mój ogień przepełnia dobro. Poczułam dziwne uczucie. Riddick syczał bólu. To boli jak cholera. Wszystko się przemieszcza, goi. Uzdrawianie za pomocą ognia ma swoją cenę i limit. Jeżeli chcę być całkowicie sprawna, to nie mogę zużyć go zbyt wiele. Oderwałam dłonie i otworzyłam oczy. Mężczyzna strasznie się spocił. To gorąco jest zbyt duże dla niego. Nie to co dla mnie. Anielicy posługującej się ogniem.
- Porusz nadgarstkiem - rozkazałam.
Niestety nic to nie dało. Zupełnie jakby moja moc została przez coś zaabsorbowana. Westchnęłam. Spojrzałam na skały. Cień!
- Chodźmy do cienia - powiedziałam patrząc na miejsce pod skałami.
<No to teraz kto odpisuje?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz