Dobrze, zorientujmy się w sytuacji.
Jesteśmy na pustyni gdzie atakują nas ogromne robale, nie mamy co jeść ani pić a do tego jeden z towarzyszy stracił czucie w ręce a pozostała dwójka nienawidzi się nawzajem. Cudownie.
-Zbliża się zmrok-odpowiedział Riddick- kto pełni pierwszą warte?
No tak, byliśmy zajęci tak całą tą sytuacją, że nie zauważyliśmy że noc zapada! Eh, co za dzionek...
-Ja mogę-odpowiedziałem-w końcu i tak dzisiaj nie zasnę.
Zwróciłem się do Sebastiana.
-Jesteś pewny, że nie chcesz tego płaszcza? Noce są zimne.
Prychnął, po czym dodał
-Nie powiedziałem, że go nie chcę, po prostu było mi gorąco. Jak będzie mi za zimno to go podniosę... A zresztą co ci do tego?
***
Księżyc jest wysoko na niebie.Wszyscy śpią, a ja siedzę sobie w swojej wilczej postaci bo jest zimno jak cholera. A nie licząc czyjegoś chrapania za moimi plecami to jest cisza i spokój.
-Paniczu...
Odwróciłem się niemal natychmiast. No proszę, Sebastian gada przez sen... Nie za bardzo mnie to interesuje ale fajnie wiedzieć. Popatrzyłem po towarzyszach. Spali głęboko. Nagle usłyszałem syk. Krótki, lecz słyszalny.
Wąż.
Podszedłem bliżej źródła dźwięku cicho powarkując. Znalazłem ją obok Riddick'a. Była już przygotowana do ataku, ale jej przeszkodziłem. Złapałem ją w zęby, a ona wgryzła mi się w lewe oko. Bolało jak w diabli. Swoim skomleniem obudziłem wszystkich. Uciekłem na zewnątrz i tam dobiłem węża. Nie znam się na nich, ale ta chyba była jadowita. Zanim zemdlałem zmieniłem się w człowieka, i jestem pewien, że wszyscy to widzieli.
-Oj, Kiba, Kiba, Kiba... Wilk nie może sobie poradzić z małym wężem?-odezwał się nagle głos
-Co? Kim jesteś?
W odpowiedzi usłyszałem śmiech.
-Jestem tą która może z powrotem cię ożywić, lecz nie robię tego za darmo.
-Ale co mógłbym ci dać w zamian?
-Hmm... To wyjdzie w praniu. Więc, chcesz żyć, czy nie?
-No jasne, że chcę ale...
Nie zdążyłem dokończyć ponieważ coś ostrego wbiło mi się w lewe oko.
Obudziłem się na pustyni i pierwsze co zobaczyłem to zezłoszczonych towarzyszy.
Nie widzę na lewe oko.
Jesteśmy na pustyni gdzie atakują nas ogromne robale, nie mamy co jeść ani pić a do tego jeden z towarzyszy stracił czucie w ręce a pozostała dwójka nienawidzi się nawzajem. Cudownie.
-Zbliża się zmrok-odpowiedział Riddick- kto pełni pierwszą warte?
No tak, byliśmy zajęci tak całą tą sytuacją, że nie zauważyliśmy że noc zapada! Eh, co za dzionek...
-Ja mogę-odpowiedziałem-w końcu i tak dzisiaj nie zasnę.
Zwróciłem się do Sebastiana.
-Jesteś pewny, że nie chcesz tego płaszcza? Noce są zimne.
Prychnął, po czym dodał
-Nie powiedziałem, że go nie chcę, po prostu było mi gorąco. Jak będzie mi za zimno to go podniosę... A zresztą co ci do tego?
***
Księżyc jest wysoko na niebie.Wszyscy śpią, a ja siedzę sobie w swojej wilczej postaci bo jest zimno jak cholera. A nie licząc czyjegoś chrapania za moimi plecami to jest cisza i spokój.
-Paniczu...
Odwróciłem się niemal natychmiast. No proszę, Sebastian gada przez sen... Nie za bardzo mnie to interesuje ale fajnie wiedzieć. Popatrzyłem po towarzyszach. Spali głęboko. Nagle usłyszałem syk. Krótki, lecz słyszalny.
Wąż.
Podszedłem bliżej źródła dźwięku cicho powarkując. Znalazłem ją obok Riddick'a. Była już przygotowana do ataku, ale jej przeszkodziłem. Złapałem ją w zęby, a ona wgryzła mi się w lewe oko. Bolało jak w diabli. Swoim skomleniem obudziłem wszystkich. Uciekłem na zewnątrz i tam dobiłem węża. Nie znam się na nich, ale ta chyba była jadowita. Zanim zemdlałem zmieniłem się w człowieka, i jestem pewien, że wszyscy to widzieli.
-Oj, Kiba, Kiba, Kiba... Wilk nie może sobie poradzić z małym wężem?-odezwał się nagle głos
-Co? Kim jesteś?
W odpowiedzi usłyszałem śmiech.
-Jestem tą która może z powrotem cię ożywić, lecz nie robię tego za darmo.
-Ale co mógłbym ci dać w zamian?
-Hmm... To wyjdzie w praniu. Więc, chcesz żyć, czy nie?
-No jasne, że chcę ale...
Nie zdążyłem dokończyć ponieważ coś ostrego wbiło mi się w lewe oko.
Obudziłem się na pustyni i pierwsze co zobaczyłem to zezłoszczonych towarzyszy.
Nie widzę na lewe oko.
<Riddick?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz