Wszyscy zgromadziliśmy się pod drzewem i każdy po kolei gwałtownie zasypiał. Ja również zasnęłam snem... długim.
Obudziłam się na środku polu bitwy. Poczułam, że mam mokre ręce. Spojrzałam na nie. Przeżyłam szok i przerażenie. Moje ręce... były całe we krwi! Nie mogłam się ruszyć. Cała zdrętwiałam, a me oczy wciąż w nie dowierzaniu gapiły się na bordowy kolor na rękach. Pokręciłam przecząco głową.
-Nie... nie...-powtarzałam cicho.
Spojrzałam na pole bitwy. To już było po bitwie. Wszędzie chaos, nieład, martwe ciała i gdzie nie gdzie palące się rzeczy. Zauważyłam większość ciał pochodzące z armii Demanci. Czyżby przegraliśmy? To nie może być prawda! Przecież.... a może jednak? Sama też tutaj leże. Chyba straciłam przytomność. Spojrzałam się w prawo. Mój wzrok zatrzymał się na zakrwawionym ciele Galio. W środku brzucha miał dziurę. I wtedy przed moimi oczami przewinął mi się pewien obraz. Ja, Kayle, rozsądna i lojalna osoba przebiła swoim mieczem swojego najlepszego znajomego. Krew siknęła na moje ręce, co tłumaczy dlaczego były zakrwawione. Ale.... jak to się mogło stać?
- Nie... nie... nie! To tylko sen! - krzyknęłam przerażona.
- Kochana. To jest prawda. Zabiłaś swojego znajomego, którego tak miłowałaś. Jaka szkoda - usłyszałam tryumfalny głoś siostry.
- To wszystko przez ciebie! - krzyknęłam wściekle, a ona zaśmiała mi się prosto w twarz.
- Słonko, tym razem sama doprowadziłaś się do tego stanu. Zawładnęła tobą gorycz mojej zdrady, i to że wy przegrywacie. Byłaś zaślepiona i nie zauważyłaś że podstawiłam stworzyłam iluzję. Atakując Galio widziałaś mnie. Stłumiłaś swój rozsądek. I po części tobą manipulowałam. A teraz wybacz - powiedziałam z uśmiechem, a ktoś z tyłu dźgnął mnie w plecy.
Zakasłałam krwią. Katarine.... niech cię.
- Teraz wiesz jak to jest, mieć wbity nóż w plecy za sprawą swojej siostry! - warknęła donośnie Morgana, a ja straciłam przytomność.
To był istny koszmar!
Obudziłam się na środku polu bitwy. Poczułam, że mam mokre ręce. Spojrzałam na nie. Przeżyłam szok i przerażenie. Moje ręce... były całe we krwi! Nie mogłam się ruszyć. Cała zdrętwiałam, a me oczy wciąż w nie dowierzaniu gapiły się na bordowy kolor na rękach. Pokręciłam przecząco głową.
-Nie... nie...-powtarzałam cicho.
Spojrzałam na pole bitwy. To już było po bitwie. Wszędzie chaos, nieład, martwe ciała i gdzie nie gdzie palące się rzeczy. Zauważyłam większość ciał pochodzące z armii Demanci. Czyżby przegraliśmy? To nie może być prawda! Przecież.... a może jednak? Sama też tutaj leże. Chyba straciłam przytomność. Spojrzałam się w prawo. Mój wzrok zatrzymał się na zakrwawionym ciele Galio. W środku brzucha miał dziurę. I wtedy przed moimi oczami przewinął mi się pewien obraz. Ja, Kayle, rozsądna i lojalna osoba przebiła swoim mieczem swojego najlepszego znajomego. Krew siknęła na moje ręce, co tłumaczy dlaczego były zakrwawione. Ale.... jak to się mogło stać?
- Nie... nie... nie! To tylko sen! - krzyknęłam przerażona.
- Kochana. To jest prawda. Zabiłaś swojego znajomego, którego tak miłowałaś. Jaka szkoda - usłyszałam tryumfalny głoś siostry.
- To wszystko przez ciebie! - krzyknęłam wściekle, a ona zaśmiała mi się prosto w twarz.
- Słonko, tym razem sama doprowadziłaś się do tego stanu. Zawładnęła tobą gorycz mojej zdrady, i to że wy przegrywacie. Byłaś zaślepiona i nie zauważyłaś że podstawiłam stworzyłam iluzję. Atakując Galio widziałaś mnie. Stłumiłaś swój rozsądek. I po części tobą manipulowałam. A teraz wybacz - powiedziałam z uśmiechem, a ktoś z tyłu dźgnął mnie w plecy.
Zakasłałam krwią. Katarine.... niech cię.
- Teraz wiesz jak to jest, mieć wbity nóż w plecy za sprawą swojej siostry! - warknęła donośnie Morgana, a ja straciłam przytomność.
To był istny koszmar!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz