środa, 9 kwietnia 2014

Od Kanaji (Hawke) - zaklęcia się jednak przydają

Spojrzałam na niego spode łba. Na plugawca mi nie wyglądał, magiem nie był, ale i tak coś z nim było nie do końca tam.
- Cóż dzieckiem się nie najesz, a ja raczej cię usmażę niż dam się pogryźć - powiedziałam. Ugryzłam się w język, bo miałam dodać coś więcej an temat gryzienia.
- Nie jestem dzieckiem! - warknął chłopczyk hrabia.
- To ile ty masz lat? Dziesięć? - spytałam. 
Dzieci bywały bardzo upierdliwe. Pamiętam jak to było z Carverem, też zawsze strugał dorosłego.
Mały hrabia warknął coś tylko. 
- To jak będzie z tym żarciem - zapytał ten czarny i oblizał się dziwnie.
Uciszyłam go, bo usłyszałam skrzypienie. Jakby tarcie kredą po tablicy.
- Co to? - zapytał dzieciak. 
- Nie wiem, ale coś mi tu nie pasuje - poczułam nieprzyjemne mrowienie na karku. Zbliżało się niebezpieczeństwo. 
Wtem wyskoczyły na nas jakieś lodowe stwory. Pierwszy oberwał z kuli ognia, drugiego chciał dopaść Jeff, ale jego nóż ześlizną się po tarczy stwora. Uniosłam dłonie i zaklęłam broń ogniem.
- Ej co do..? - zdziwił się gdy jego broń zaczęła płonąć. Małemu rzuciłam jeden ze swoich długich sztyletów.

<Jeff?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz