Zaczęło się całkiem normalnie. Leciałam prywatnym samolotem i patrzyłam
przez okno, na chmury. Szczerze mówiąc widok nie był za ciekawy, ale na
szczęście po chwili pilot poinformował mnie, że za kilkanaście minut
lądujemy. Jednak już po chwili zaczęło się dziać coś złego. Włączone
zostały awaryjne światła, a samolotem trzęsło niesamowicie. Wtedy
przypomniałam sobie katastrofę sprzed kilkudziesięciu lat, kiedy jako
dziecko rozbiłam się w samym sercu Himalajów, razem z mamą. I tak też
stało się tym razem. Uciekłam przez zaspy śniegu, byle dalej od
płonącego wraku samolotu. Wiedziałam, że nie mogę pomóc ludziom, który
są w środku. Dlaczego? To pozostanie tajemnicą, nawet dla mnie.
Próbowałam złapać zasięg, aby powiadomić kogoś o mojej sytuacji, ale
kiedy się nie udało, skierowałam się na północ. Jednak po chwili
spostrzegłam, że nie jestem już w Himalajach. Byłam w dobrze znanych mi
ruinach, które badałam już kilkakrotnie. Peru! To tutaj zaginęła Amanda!
Miałam nadzieję, że uda mi się ją odnaleźć, oraz dojść do porozumienia.
Jednak po chwili zauważyłam coś dziwnego. Byłam w jakiś sposób
odizolowana od świata. Czułam się jak w wielkim, szklanym pudełku, ale
zignorowałam to i zaczęłam poszukiwania przyjaciółki. Po chwili
usłyszałam niepokojące odgłosy.
- Lara! - zawołał ktoś słabym głosem
Podążyłam w stronę źródła dźwięku. Doprowadził mnie od do całkiem ciemnego miejsca. Wyciągnęłam latarkę i zaczęłam rozglądać się wokół. Najpierw spostrzegłam ślady krwi, a potem... martwą Amandę, a kilka kroków dalej moją matkę. Wokół nich znajdowała się kałuża krwi. Przez moją myśl przepłynęło jedno, krótkie pytanie: "Kto?", a potem... obudziłam się zlana zimnym potem. Mam szczęście, że to nie wydarzyło się naprawdę!
- Lara! - zawołał ktoś słabym głosem
Podążyłam w stronę źródła dźwięku. Doprowadził mnie od do całkiem ciemnego miejsca. Wyciągnęłam latarkę i zaczęłam rozglądać się wokół. Najpierw spostrzegłam ślady krwi, a potem... martwą Amandę, a kilka kroków dalej moją matkę. Wokół nich znajdowała się kałuża krwi. Przez moją myśl przepłynęło jedno, krótkie pytanie: "Kto?", a potem... obudziłam się zlana zimnym potem. Mam szczęście, że to nie wydarzyło się naprawdę!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz