Wstałem z piaszczystej, rozpalonej ziemi. Rozejrzałem się, dostrzegłem kogoś leżącego nieopodal. Ostrożnie podeszłam do postaci. Kobieta. Nie wiedziałem do jakiej rasy należała. Miała skrzydła i jakąś jasną aurę, ulotną, ale wyczuwalna, niezbyt przyjemną. Może to elementalrianka? Dotknąłem jej ramienia, na co otworzyła gwałtownie oczy i zerwała się. Moje ostrze dotknęło jej gardła zanim jej dłoń zdążyła sięgnąć rękojeści wielkiego miecza.
- Nie radzę - ostrzegłem spoglądając na to jak łypie na swój miecz.
- Kim jesteś? - spytała. - Czego chcesz i dlaczego mnie tu sprowadziłeś?
- Skoro mnie nie znasz to dobrze. Tak powinno być - cofnąłem się odrobinę, wciąż czujny. - I nie przytaszczyłem cię tu, ja nie biorę jeńców, nie są mi potrzebni.
Wyczułem kogoś za sobą. Odwróciłem się, dalej jednak czujnie śledziłem kontem oka ruchy kobiety.
- Nie musicie sobie przeszkadzać - usłyszałem od dziwnego, czerwonookiego mężczyzny ubranego na czarno.
- Demon... - syknęła kobieta w stronę czarnowłosego. Ten zrewanżował się jej jadowitym spojrzeniem. Widać się znali.
Nagle z dziwnej dziury w niebie wypadł kolejny facet. Łupnął w ziemię obok nas, nieprzytomny. Usłyszeliśmy... śmiech, otaczający nas zewsząd. Co się tu do cholery dzieje?!
<Sebastian?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz