piątek, 30 maja 2014

Od Doctora - Ja żyję... ale co to za życie?

Nagle TARDIS wpadła w turbulencje. Doszło do kilku gwałtownych spięć i przechyłów. Chwyciłem się mocniej panelu, a Jack i Rose zrobili to samo.
- Co się dzieje! - krzyknął Jack Hartness trzymając się z całych sił
- Nie wiem - zacząłem biegać dookoła konsoli sprawdzając wszystkie parametry i próbując ustalić przyczynę problemu - Coś nas ciągnie ku sobie... to...
Zamarłem wpatrując się w tablicę wyświetlającą liczbę "9".
- Doktorze!! - krzyknęła Rose, starając się dojść do mnie po chwiejącym się pokładzie - O co chodzi?
- Jest źle - oznajmiłem grobowym tonem - A nawet bardzo źle...
Niespodzianie TARDIS przestała się trząść. Oparłem się o barierkę.
- Co się stało? - zapytał Jack patrząc na mnie z niepokojem
- Dryfujemy prosto w wir czasowy - odparłem - Nie mogę zboczyć z kursu. TARDIS jest wchłaniana w sam jego środek. Ostatnia żyjąca TARDIS skończy tam, gdzie nikt o niej nie będzie pamiętał.
- Ale Doktorze, coś na pewno da się zrobić! - zaprotestowała z rozpaczą w głosie moja towarzyszka - Włączyć silniki na pełną moc czy... no nie wiem skoczyć gdziekolwiek!
Pokręciłem przecząco głową.
- Ale... Jack! - niespodziewanie Rose podbiegła do mężczyzny - Masz jeszcze ten teleport?
- Tak, ale...
No tak! Teleport Agenta Czasu! Że też o nim zapomniałem! Mogę przenieść Rose w bezpieczne miejsce.
- To świetny pomysł! - uśmiechnąłem się promiennie podbiegając do dziewczyny - Rose! Jesteś geniuszem!
Wyjąłem Soniczny Śrubokręt i przez chwilę poświeciłem nim na teleport Jacka.
- I gotowe! - uśmiechnąłem się promiennie - Energi wystarczy na jeden lot na ziemię!
Spojrzałem Jackowi w oczy i skinąłem lekko głową.
- Świetnie! - ucieszyła się Rose - W takim razie na co czekamy?
- Żegnaj Doktorze - powiedział jeszcze Jack chwytając mocno Rose
Oboje zniknęli. Zapadła głucha cisza. Zacząłem przechadzać się po TARDIS gładząc delikatnie jej części. Byłem smutny, ale jednocześnie cieszyłem się, że Rose jest bezpieczna.
- No moja kochana - uśmiechnąłem się lekko do TARDIS - To już koniec naszej wędrówki. Przeżyliśmy wspólnie tyle pięknych chwil! Zwiedziliśmy cały wszechświat! A teraz czas na nas.
Poczułem, że TARDIS zaczyna wirować; zapadać się w otchłań... Cząstki energii regeneracyjnej krążyły w powietrzu.
Nagle poczułem mocne szarpnięcie i uderzenie. Cały statek zatrząsł się i przewrócił na bok. Puściłem konsolę i spadłem w głąb TARDIS, przez bibliotekę, aż do basenu. Na chwilę znalazłem się pod wodą, ale kilkoma pociągnięciami ramion wynurzyłem się na powierzchnię.
- Ja żyję! - krzyknąłem radośnie, a zaraz potem uświadomiłem sobie, że... - I jestem mokry...
Podpłynąłem do boku basenu, by wziąć stamtąd urządzenie strzelające kotwiczką. Pstryknięciem otworzyłem drzwi mojego statku kosmicznego i dokładnie wycelowałem. Strzeliłem, a kotwiczka wyleciała przez drzwi i zaryła w czymś na zewnątrz. Zacząłem się wspinać po linie. Chwilę mi to zajęło i nieco się zmachałem, ale wreszcie udało mi się dostać na szczyt. Wyskoczyłem przez otwarte drzwi policyjnej butki na zieloną trawę i ujrzałem śpiące opodal istoty humanoidalne. Chciałem do nich podejść, ale poczułem senność.

"Budzę się na TARDIS. Wstaję z łóżka i wychodzę na pokład główny. Rose i Jack krzątają się przy kontrolkach.
- Hej! Kto wam pozwolił startować? - zapytałem z wyrzutem
Moi towarzysze spojrzeli na mnie ze zdziwieniem. Ich twarze rozpromieniły uśmiechy.
- Doktor! - krzyknęli jednocześnie podbiegając do mnie
- Myśleliśmy, że nie żyjesz! - dokończyła Rose
- Co ja? - zdziwiłem się - Co się stało?
- Zabili cię Dalekowie... zaraz po tym jak zniszczyłeś Ziemię - odpowiedział poważnie Jack
- Żartujesz? - zapytałem - Ja?
- Tak - skinęła głową Rose - Byliśmy tam.
- Więc... jakim cudem żyjecie?
- My nie żyjemy - odpowiedział Jack i razem z Rose rozsypali się w miliardy cząsteczek.
Stałem oniemiały. Ziemi zniszczona. Rose, Jack, Sara... wszyscy nie żyją!! TARDIS? Cała... TARDIS i ja w świecie, w którym zniszczyłem Ziemię... dlaczego?
Osunąłem się na kolana. Najpierw Gallifrey teraz Ziemia... Co jeszcze będę musiał zniszczyć?"



czwartek, 29 maja 2014

Od Luny – To nie możliwe!!!

Najpierw spadłam gdzieś na ziemie. Było gorąco, bardzo gorącą, bardzo szybko zasnęłam, zresztą tak jak wszyscy.
Obudziłam się w Kryształowym Imperium…tylko czemu tutaj, a nie w Canterlocie? Obok mnie stała siostra oraz Cadenc. Twilight przypatrywała mi się z wielkim zdziwieniem. Nie rozumiem ich, zupełnie. Podniosłam się i ruszyłam w kierunku balkonu.
- Wracaj! – powiedziała stanowczo Celestia
- Hę? O co chodzi? – zapytałam
- Pomogłaś Sombrze przedostać się do tego pałacu. – odpowiedziała przewracając oczami Cadence
- Nie, ja nigdy bym czegoś takiego nie zrobiła! – krzyknęłam
- Jesteś tego pewna? Spójrz za okno – odpowiedziała Twilight
Wyjrzałam za okno. Ciemność i mrok panowały teraz nad Equestrią…tyle, że ja na pewno nie byłam częścią tego planu! Przecież ja bym nigdy czegoś takiego nie zrobiła. Zaczęłam płakać…po pewnym czasie smutek przemienił się w gniew, a ja nie byłam już teraz Luną. Jestem Nightmare Moon, najgorszy koszmar. Moja siostra nie ma ze mną szans. Teraz to będę rządzić Equestrią! Cadence i Twilight leżały w kałużach krwi, teraz już została tylko moja siostra. Jednak nim się obejrzałam ta zdążyła mnie wysłać na księżyc. Jak on mogła? Teraz będę czekać kolejne 1000 lat zanim mnie stąd uwolni.

poniedziałek, 26 maja 2014

Od Lary - Mój koszmar

Zaczęło się całkiem normalnie. Leciałam prywatnym samolotem i patrzyłam przez okno, na chmury. Szczerze mówiąc widok nie był za ciekawy, ale na szczęście po chwili pilot poinformował mnie, że za kilkanaście minut lądujemy. Jednak już po chwili zaczęło się dziać coś złego. Włączone zostały awaryjne światła, a samolotem trzęsło niesamowicie. Wtedy przypomniałam sobie katastrofę sprzed kilkudziesięciu lat, kiedy jako dziecko rozbiłam się w samym sercu Himalajów, razem z mamą. I tak też stało się tym razem. Uciekłam przez zaspy śniegu, byle dalej od płonącego wraku samolotu. Wiedziałam, że nie mogę pomóc ludziom, który są w środku. Dlaczego? To pozostanie tajemnicą, nawet dla mnie. Próbowałam złapać zasięg, aby powiadomić kogoś o mojej sytuacji, ale kiedy się nie udało, skierowałam się na północ. Jednak po chwili spostrzegłam, że nie jestem już w Himalajach. Byłam w dobrze znanych mi ruinach, które badałam już kilkakrotnie. Peru! To tutaj zaginęła Amanda! Miałam nadzieję, że uda mi się ją odnaleźć, oraz dojść do porozumienia. Jednak po chwili zauważyłam coś dziwnego. Byłam w jakiś sposób odizolowana od świata. Czułam się jak w wielkim, szklanym pudełku, ale zignorowałam to i zaczęłam poszukiwania przyjaciółki. Po chwili usłyszałam niepokojące odgłosy.
- Lara! - zawołał ktoś słabym głosem
Podążyłam w stronę źródła dźwięku. Doprowadził mnie od do całkiem ciemnego miejsca. Wyciągnęłam latarkę i zaczęłam rozglądać się wokół. Najpierw spostrzegłam ślady krwi, a potem... martwą Amandę, a kilka kroków dalej moją matkę. Wokół nich znajdowała się kałuża krwi. Przez moją myśl przepłynęło jedno, krótkie pytanie: "Kto?", a potem... obudziłam się zlana zimnym potem. Mam szczęście, że to nie wydarzyło się naprawdę!

niedziela, 25 maja 2014

Od Kayle - Smak koszmarów

Wszyscy zgromadziliśmy się pod drzewem i każdy po kolei gwałtownie zasypiał. Ja również zasnęłam snem... długim.
Obudziłam się na środku polu bitwy. Poczułam, że mam mokre ręce. Spojrzałam na nie. Przeżyłam szok i przerażenie. Moje ręce... były całe we krwi! Nie mogłam się ruszyć. Cała zdrętwiałam, a me oczy wciąż w nie dowierzaniu gapiły się na bordowy kolor na rękach. Pokręciłam przecząco głową.
-Nie... nie...-powtarzałam cicho.
Spojrzałam na pole bitwy. To już było po bitwie. Wszędzie chaos, nieład, martwe ciała i gdzie nie gdzie palące się rzeczy. Zauważyłam większość ciał pochodzące z armii Demanci. Czyżby przegraliśmy? To nie może być prawda! Przecież.... a może jednak? Sama też tutaj leże. Chyba straciłam przytomność. Spojrzałam się w prawo. Mój wzrok zatrzymał się na zakrwawionym ciele Galio. W środku brzucha miał dziurę. I wtedy przed moimi oczami przewinął mi się pewien obraz. Ja, Kayle, rozsądna i lojalna osoba przebiła swoim mieczem swojego najlepszego znajomego. Krew siknęła na moje ręce, co tłumaczy dlaczego były zakrwawione. Ale.... jak to się mogło stać?
- Nie... nie... nie! To tylko sen! - krzyknęłam przerażona.
- Kochana. To jest prawda. Zabiłaś swojego znajomego, którego tak miłowałaś. Jaka szkoda - usłyszałam tryumfalny głoś siostry.
- To wszystko przez ciebie! - krzyknęłam wściekle, a ona zaśmiała mi się prosto w twarz.
- Słonko, tym razem sama doprowadziłaś się do tego stanu. Zawładnęła tobą gorycz mojej zdrady, i to że wy przegrywacie. Byłaś zaślepiona i nie zauważyłaś że podstawiłam stworzyłam iluzję. Atakując Galio widziałaś mnie. Stłumiłaś swój rozsądek. I po części tobą manipulowałam. A teraz wybacz - powiedziałam z uśmiechem, a ktoś z tyłu dźgnął mnie w plecy.
Zakasłałam krwią. Katarine.... niech cię.
- Teraz wiesz jak to jest, mieć wbity nóż w plecy za sprawą swojej siostry! - warknęła donośnie Morgana, a ja straciłam przytomność.
To był istny koszmar!

sobota, 24 maja 2014

Luna (Nightmare Moon)

http://derpicdn.net/media/W1siZiIsIjIwMTMvMDQvMTMvMTZfNTNfMTVfOTQ5XzI5Njc3M19fVU5PUFRfX3NhZmVfcHJpbmNlc3NfbHVuYV81MTY5OGQ3OWE0YzcyZDU2N2QwMDMzODQuanBlZyJdXQ/296773__safe_humanized_princess-luna_dress_moon_night_51698d79a4c72d567d003384.jpegImię - Luna
Nazwisko -
Przydomek - Nightmare Moon
Rasa - Człowiek/Kuc (Alicorn)
Płeć - Kobieta/Klacz
Zdolności - Luna potrafi przywołać noc, a także siać "spustoszenie" jako Nightmare Moon. dzięki temu że posiada róg może czarować, a skrzydła pozwalają jej latać.
Uzbrojenie - Róg
Charakter - Na ogół jest sympatyczna i muchy by nie skrzywdziła. Stara się trzymać dobre relacje z kucykami. No, może czasami jej to nie wychodzi.
Historia - Za młodu została wysłana przez swoja straszą siostrę na księżyc. Więziona na nim była przed długie 1000 lat. Jednak nadszedł czas na to aby Luna powróciła na ziemię akurat w dniu uroczystego wnoszenia przez Celestie, słońca. Ceremonia jednak nie odbyła się ponieważ zamiast księżniczki pojawiła się Nightmare Moon. Jednak wszystko dobrze się skończyło ponieważ Twilight i jej przyjaciółki odmieniły zła księżniczkę i Luna znów była sobą.
Partner -
Przyjaciele - Celestia (siostra), Twilight i jej przyjaciółki, Cadence, Shining Armor
Wrogowie - Sombra, Chrysalis
Inne -Nie lubi swojej drugiej formy czyli Nightmare Moon
Pochodzenie -My Little Pony
Opiekun - eltena
Galeria zdjęć - [1] [2]

Od Aragorna - Mój koszmar

Nagle zobaczyłem ciemność, a potem poczułem jak spadam. Spadłem na śnieg. Bardzo szybko wstałem i zacząłem się rozglądać, gdzie jestem. Nie znałem miejsca. Gdzie ja byłem? Wszędzie śnieg i nic więcej.Byłem zdezorientowany moim położeniem. Miałem zamiar kogoś poszukać, gdy nagle zrobiłem się senny i to nawet bardzo. Powoli usunąłem się na ziemie i zasnąłem. Kiedy się obudziłem byłem na polu walki. Czyli co wcześniej widziałem musiało być przewidzeniem. Gdyby nie Legolas już bym nie żył.
- Skoncentruj się Elessarze! - krzyknął do mnie
Ale z kim walczymy? No tak.... z Sauronem. Zacząłem zabijać orki, gobliny itp. W końcu Sauron rzucił przeciwko nam trolle. Walka rozgorzała na dobre. W naszą stronę leciały Nazgule. "Już po nas" pomyślałem, lecz na niebie zjawiły się orły. Pipin krzyknął
- Orły! Nadlatują orły!!!
Znowu nadzieja wstąpiła w moje serce, lecz nie na długo. Podbiegł do mnie Elrond.
- Co się stało?! - krzyknąłem do niego
- Musimy zniszczyć pierścień, który masz w ręku! - odkrzyknął
Jak to możliwe?! Przecież Frodo go ma. Spojrzałem na swoje ręce. W lewej ręce trzymałem pierścień. Byłem zaskoczony, Elrond pociągnął mnie za sobą. Byliśmy w środku góry, w której powstał pierścień...
- RZUĆ GO!! - krzyknął Elrond
Wahałem się czy to zrobić... Nagle dziwnie się poczułem i nie zrobiłem tego. Wojna, którą toczyliśmy została przegrana, Sauron odniósł zwycięstwo... Co ja zrobiłem?!!

piątek, 23 maja 2014

Od Ciela - Mój koszmar

Zasnąłem...obudziłem się w swoich łóżku. Miałem dziwny sen, naprawdę dziwny. Śniło mi się, że wylądowałem gdzieś na północy. W środku jakiejś śnieżycy. Na szczęście to był tylko sen, głupi sen. Wstałem i po raz pierwszy w życiu sam się ubrałem. Przyznam się, że wyszło mi to...makabrycznie? No nic...zszedłem na dół, do jadalni. Usiadłem przy stole i czekałem, aż Sebastian poda mi śniadanie. Nie myliłem się. Tak jak zwykle podał mi śniadanie.
Usiadłem na krześle w swoich gabinecie. Sam nie wiem co mam robić. Żadnych zleceń...przynajmniej jest spokojnie. Nacieszę się tym spokojem puki jeszcze trwa. Pójdę się przebrać i wyjdę do miasta. Moment, może lepiej jak Sebastian mnie przebierze bo ja jeszcze coś zepsuję i wyjdę później na jakiegoś świra. Zawołałem go, a on przyszedł. Coś jednak było nie halo, uśmiechał się jakoś tak dziwnie. Z początku wszystko było normalne, lecz później się do mnie zbliżył. Był zdecydowanie za blisko. Nie, nie, nie, nie! Teraz to już przesadził! Jak on mógł?! Zabiję go! Jak śmiał mnie tknąć? Jak?!
To co zrobił mi Sebastian było okropne...leżałem teraz na łóżku, nagi...wszystko było teraz złe.

Od Riddick'a - koszmar

Obudziłem się w wielkim łóżku... Chwila, od kiedy to ja sypiam w takich miejscach? A tak... jak lord Nakromangerów dałem się ucywilizować. 
Coś poruszyło się obok mnie. Zareagowałem odruchowo, odwracając się i przygwożdżając do łóżka dziewczynę.
- Kyra? - spytałem zdziwiony jej widokiem.
- Coś taki zdziwiony?  - zapytała unosząc się i łącząc swoje usta z moimi.
- Co ty...? - zapytałem odsuwając się. 
Rozejrzałem się. Byliśmy sami, nadzy w łóżku, w zmiętej pościeli.
- Błagam... tylko mi nie mów, że ci się odwidziałam - spojrzała na mnie surowo. - Mówiłam ci już, że jak zaczniesz sprowadzać sobie tu panienki to jednak sprawię sobie takie oczy jak twoje. Jak to było? Muszę zabić bardzo wielu ludzi? 
Nie odezwałem się kiedy Kyra wstała i założyła na siebie obcisłą czarną suknię z wysokim kołnierzem.Nie protestowałem kiedy grupa służek przyszła, by założyć na mnie całe to cholerstwo, w którym paradowałem jako lord.
Kyra złapała mnie pod rękę i poprowadziła do ogromnej sali. Każdy kogo mijaliśmy kłaniał mi się nisko, a moja towarzyszka szła obok z wysoko uniesioną głową, spoglądając na innych z góry. Kiedy ona się tak zmieniła? Kiedy stała się... tym...?
- Wszystko gotowe lordzie... - odezwał się Vaako. - Zabraliśmy wiernych. Reszta zostanie oczyszczona.
- C-co? - wymamrotałem wstając.
- Twój rozkaz, panie - powiedział.
- Macie to zatrzymać! - ryknąłem.
- Za późno już.. a poza tym? Po co ci tamte śmiecie? - zapytała Kyra.
Wstałem i podszedłem do szyby, spoglądałem w dół na wybuchającą planetę. Słyszałem śmiech Kyry... 
- Co ja zrobiłem? - wyszeptałem...


Od Jake'a - Mój koszmar

Upadłem i zapadłem w głęboki sen. Obudziłem się w łóżku...byłem w jakimś mieszkaniu. Obok stała ekipa którą znałem od dawna. I parę osób których poznać nigdy nie chciałem.
- Wszystko dobrze Jake? - spytała Sherry
- Tak, tylko miałem jakiś dziwny sen...byłem na zimnej północy z jakimś psychopatą, hrabią i czarownicą. - dokończyłem
- Haha, to faktycznie mocno zaryłeś łbem o ziemie - zaśmiał się Chris
- Przymknij się - syknąłem
Wstałem lekko się chwiejąc. Łeb bolał mnie niemiłosiernie. Wyjrzałem za okno, było ich tam pełno. To paskudztwo bez problemu pożerało kolejnych ludzi, którzy odważyli się wyjść na ulice. To jest przesada. Widać, że rząd ma to głęboko w dupie...a przepraszam, nasz prezydent już dawno nie żyje. Usłyszałem coś w drugim pokoju. Wbiegłem tam jak poparzony...to co zobaczyłem było...okropne i...przygnębiające. Sherry...leżała cała zakrwawiona na podłodze. To, to, to jest najgorsze...

Lara Croft

Lara! Poszukiwaczka skarbów! Wielka pani archeolog z bronią w dłoniach i ogniem w sercu. A witam, witam. Może zainteresują cię zagadki i łamigłówki tego świata? Być może nie znajdziesz tu złotych figurek, zapomnianych bóstw, ale za to niebezpieczeństw Ci tu nie zabraknie. Zapraszam Cię więc do zabawy.

http://images2.fanpop.com/images/photos/6800000/Lara-Croft-tomb-raider-6891229-500-281.jpg?1400840024058Imię - Lara
Nazwisko - Croft
Przydomek -
Rasa - Człowiek
Płeć - Kobieta
Zdolności - Lara doskonale potrafi radzić sobie z wszelką bronią, a wspinaczka na wielkich wysokościach nie jest jej straszna. Pływa oraz wykonuje różne akrobacje. Jest silniejsza od niejednego mężczyzny.
Uzbrojenie - Dwa pistolety i lina z hakiem (zawsze), z resztą jest różnie
Charakter - Twarda i odważna kobieta, która uwielbia podejmować ryzyko. Jest bardzo wytrwała w swoich celach i potrafi zaleźć za skórę, ale mimo to da się z nią normalnie porozmawiać.
Historia - Lady Lara Croft jest hrabiną z jedenastego pokolenia. W wieku dziewięciu lat, przeżyła katastrofę samolotu, która odebrała życie jej matce. Przetrwała samotną, dziesięciodniową przeprawę przez Himalaje. Jednym z czynników motywujących Larę do wypraw była tajemnica zniknięcia jej matki, Amelii Croft. Kierując się badaniami swojego ojca Lara dowiaduje się m.in. o Scionie, Atlantydzie, Excaliburze oraz Avalonie. Próbując rozwikłać zagadkę podróżuje po całym świecie, spotykając na swojej drodze potężnych wrogów, którzy w jakiś sposób są związani z jej osobistą historią...
Partner - Brak
Przyjaciele - Zip, Alister, Anaya
Wrogowie - Amanda Evert, James Rutland
Inne - Jest archeologiem. Wciąż poszukuje Excalibura otwierającego portal, do którego wpadła jej matka.
Pochodzenie - Tomb Raider
Opiekun - Złota podkowa
Galeria zdjęć - [1] [2]

środa, 21 maja 2014

Doctor (Zwiastun Burzy)

 Witaj, doktorku. Tak wiele światów zwiedziłeś, tak ogromną wiedzę posiadasz, a mimo to nic nie wiesz o mnie. Nie zdawałeś sobie sprawy nawet z mego istnienia. Nie ładnie. Zostaniesz moją zabaweczką. Co ty na to? Będziemy się dobrze razem bawić, zaręczam. I może pogłębisz swą wiedzę.

http://1.bp.blogspot.com/-Hn_ehgy1jIc/TzgKu1p9AcI/AAAAAAAAAH8/fZMk_r4T2AA/s1600/christophereccleston_full.jpgImię - Doctor
Nazwisko - brak
Przydomek - Zwiastun Burzy
Rasa - Władca Czasu
Płeć - mężczyzna
Zdolności - Może się regenerować 12 razy (to jego 9), radykalnie zmieniając swój wygląd i osobowość. Ma zdolności telepatyczne, a także pewną formę zdolności jasnowidzenia. Posiadają bardzo wyczulone zmysły – umieją wykrywać dotykiem obecność jonów i sprawdzać rodzaj substancji za pomocą języka.Jego podwójny układ krwionośny składa się z dwóch serc, potrafią obniżyć temperaturę własnego ciała. Jest także doskonale przystosowany do podróży w czasie oraz odporny na jego zawirowania.
Uzbrojenie - Soniczny śróbokręt, TARDIS (Time And Relative Dimensions In Space - "statek kosmiczny")
Charakter - Jest raczej typem osobowości, która umożliwia innym działanie, zachęcając swoich towarzyszy, jak również innych napotkanych ludzi, aby działali w zgodzie ze swoimi pozytywnymi impulsami. Ci, których spotyka przypisują mu zasługę uczynienia z nich lepszych ludzi. Jest bardzo odważny, w stylu klasy pracującej i nieformalny, maskujący samotną, udręczoną poczuciem winy i melancholijna osobowość niemalże maniakalnym sposobem zachowania. Często żartuje w obliczu niebezpieczeństwa lecz potem, w samotności, staje się ponury i poważny. Czasem miewa również usposobienie fatalistyczne, aż do granicy bliskiej panice.
Pomimo tego, że często nie ma cierpliwości do ludzi, o których zresztą często mówi „głupie małpy”, Doktor jest dalece bardziej wrażliwy i polegający na swoich kompanach niż jego poprzednie wcielenia. Jest wyraźnie zarówno sentymentalny jak i uczuciowy zwłaszcza gdy chodził o jego najbliższą przyjaciółkę, Rose. Język Doktora jest dość kolokwialny z charakterystycznym północnym akcentem.
Wiele z melancholii, niecierpliwości i zawziętości Doktora można by przypisać faktowi, iż jest on jedynym ocalałym z Wojny Czasu między Władcami Czasu i Dalekami. Nienawidzi Daleków. Jego ciemniejsza strona natury dała o sobie znać, kiedy napotkał samotnego, najprawdopodobniej ostatniego Daleka ukazując swą wściekłą, bezlitosną i mściwą część, która zaskoczyła nawet Rose i sprowokowała komentarz Daleka, który stwierdził, że Doktor byłby dobrym Dalekiem. Jednak bardziej beztroski entuzjazm wychodzi na jaw od czasu do czasu i znajduje szaleńczą przyjemność w napiętych sytuacjach. Ujawnia też swoją rozległą wiedzę w zakresie pop-kultury sięgającą od czasów Dickensa aż po ploteczki z XXI wieku.
Historia - Doktor jest (w jego przekonaniu) jedynym, który pozostał przy życiu po Wojnie Czasu toczonej między Władcami Czasu a Dalekami. Po jego regeneracji pomógł ocalić Londyn od inwazji Autonów, żyjących plastikowych manekinów sterowanych przez obcą formę życia o nazwie Nestene Consciousness. Udało mu się to dzięki pomocy Rose Tyler, nastolatki, której następnie zaproponował rolę towarzyszki swych podróży. Doktor pokazał Rose daleką przyszłość, Wielką Brytanię epoki Wiktoriańskiej zanim powrócili do czasów Rose gdzie zwalczyli zagrożenie zniszczenia Ziemi przez rodzinę obcych zwaną Slitheen. Następnie udali się do Utah w roku 2012 gdzie Doktor odkrył istnienie jedynego przedstawiciela rasy Dalek, przetrzymywanego w sekretnym muzeum wypełnionymi pozaziemskimi artefaktami. Do Doktora i Rose dołączył również młody mężczyzna imieniem Adam Mitchell.
Doktor, Rose i Adam udali się do przyszłości na Piątego Satelitę. Na miejscu odkryli spisek uknuty przez Jagrafess, który miał na celu zmanipulowanie Ziemi przy użyciu środków masowego przekazu. Gdy Adam spróbował przemycić informacje z przyszłości do swoich czasów stał się pierwszym towarzyszem, który został umyślnie wygnany z TARDIS. Po tym wydarzeniu Rose przekonała Doktora aby mogli powrócić do dnia, w którym zginął jej ojciec, Pete Tyler. Poprzez uratowanie go od śmierci stworzyła paradoks czasowy co prawie doprowadziło do katastrofy. Dopiero Pete, poświęcając swoje życie, naprawił powstałą nieprawidłowość.
Podążając za tajemniczym statkiem do Londynu w roku 1941, ogarniętego wojną Doktor i Rose poznali Kapitana Jack`a Harkness , oszusta i byłego Agenta Czasu z 51 wieku. Ostatnie oszustwo Jacka prawie doprowadziło do nanotechnologicznej plagi dziesiątkującej ludzką rasę. Koniec końców pomógł Doktorowi i Rose zażegnać niebezpieczeństwo jak również dołączył do załogi TARDIS.
Powróciwszy do Cardiff aby „zatankować” TARDIS za pomocą ciągle obecnej szczeliny w czasie i przestrzeni Doktor, Rose i Jack odkryli że jeden z przedstawicieli rodziny Slitheen przetrwał podając się za Margaret Blaine, burmistrza miasta. Blaine została wystawiona na działanie serca TARDIS i cofnięta do czasu kiedy była jeszcze jajkiem. Podczas tego odcinka Doktor po raz pierwszy zauważył, że podczas swoich podroży, wraz z Rose, ciągle napotykali na wyrażenie Zły Wilk (Bad Wolf).
W pewnym momencie podróży Doktor miał przynajmniej trzy nie usytuowane konkretnie w czasie przygody dotyczące między innymi zatonięcia Titanica, zamachu na prezydenta John`a F. Kennedy w 1963r. oraz erupcji Krakatoy z XIX wieku. Podczas podróży w przyszłość został przechwycony i znalazł się tu.
Partner - kocha Rose Tayler
Przyjaciele - Rose Tyler, Jack Hartness
Wrogowie - duuużo, głównie Dalekowie, Mistrz i Cybermeni
Inne - lubi banany, jego ulubione powiedzonko to "fantastycznie!",
Pochodzenie - Doctor Who
Opiekun - ketsurui
Galeria zdjęć - [1], [2], [3]



środa, 14 maja 2014

Od Jeff'a - Koszmar

Kanaja upadła. Mały książę który próbował ją złapać jednak też przytulił glebę. Odwróciłem się. Ten gościu z pistoletem także kimał. Chwile później sam osunąłem się w ramiona snu.

Otworzyłem oczy i przeciągnąłem się. Ziewnąłem. Najwyraźniej to co mi się przytrafiło w lodowej krainie to tylko sen. Wstałem i rozejrzałem się. Była noc. W cieniu na środku ulicy stała jakaś postać-ofiara. Uśmiechnąłem się i skradając się do niej wyciągnąłem nóż. Już prawię podciąłem gardło kobiecie w czarnej sukience gdy usłyszałem za sobą:
- Jeff!
Odwróciłem się. Na końcu uliczki stała Nina i wskazywała palcem za mnie. Poczułem wbijający się w moje plecy nóż.
- W końcu cię znalazłam. - ktoś wyszeptał mi do ucha.
Jane! Zsunąłem się z jej noża upadając na ziemię. Miałem problemy z oddychaniem. Zaczęło mi się robić ciemno przed oczami. Usłyszałem jeszcze krzyk umierającej Niny i zasnąłem.

Otworzyłem oczy. Uderzyło w nie jasne światło. Spróbowałem wstać lecz bezskutecznie. Gdy mój wzrok przyzwyczaił się do ostrego światła zauważyłem, że jestem przywiązany do łóżka szpitalnego.
- Co się do cholery dzieje! - krzyknąłem próbując się wydostać.
Podbiegło do mnie dwoje ludzi i mnie uspokoiło. No.. Przynajmniej próbowało uspokoić.
- Jest pan w zakładzie psychiatrycznym panie Woods. - powiedział wysoki facet ubrany na biało.
W-w zakładzie psychiatrycznym?!

poniedziałek, 12 maja 2014

Od Sebastiana - Mój koszmar

Siedziałem pod palmą, oczy same zaczęły mi się zamykać. Zasnąłem...obudziłem się w ogrodzie. Dziwne, przyśniło mi się, że wylądowałem gdzieś daleko od panicza, nie mogłem go wyczuć. Zerwałem się na równe nogi i pobiegłem szukać panicza. O dziwo nie mogłem go znaleźć. Nigdzie...ruszyłem do miasta, jak najszybciej. Gdyby coś mu się stało? Nie! Muszę wybić to sobie z głowy.
Podbiegłem do panicza. Był cały we krwi. Tylko jak on mógł dać się tak załatwić? z moich oczu zaczęły lecieć łzy. Nie potrafię wyobrazić sobie życia bez niego. Opadłem bezwładnie na kolana. Podniosłem go i przytuliłem.
- Nie zostawiaj mnie! - krzyknąłem
- Se....se...basti...an - powiedział zachrypłym głosem
- Nie, nie, nie!!! - krzyknąłem i rozpłakałem się jak dziecko
On, on nie żyje! Jak, dlaczego? Czemu mi to zrobił?! Po co mam żyć? Lepiej sam sobie je odbiorę niż mam żyć ze świadomością złamania paktu. To przeze mnie nie żyje! Ja go nie dopilnowałem! Ja!



czwartek, 8 maja 2014

Od Kanaji (Hawke) - Mój koszmar

Zrobiłam się dziwnie senna. Kolana się pode mną ugięły.
- Kanaja! - wrzasną ktoś i poczułam jak czyjeś dłonie mnie łapią. Zaraz jednak chwyt zelżał i ktoś łupnął obok mnie.
Odpłynęłam...

Obudziłam się, bo ktoś wołała moje imię.
- Kanaja! - usłyszałam znowu i otworzyłam oczy. Tuz obok mnie ujrzałam zatroskaną twarz Fenrisa. - Znów miałeś koszmar...
Uniosłam się i mocno go pocałowałam. Przyciągnęłam go do siebie tak, że moje paznokcie wbiły się w jego ciało.
- Kanni, spokojnie - zaśmiał się gdy oderwałam od niego usta.
- Miałam taki przerażający sen. Byłam w jakimś dziwnym świecie. Wszędzie był lód. Atakowały mnie lodowe potwory. I był tam mały hrabia i wariat z nożem i jakiś dziwny facet z taką dziwną bronią, który spał w zaspie - mówiłam wciąż szybko.
- Doooobra. Już więcej nie pijesz z Izabelą. Co ona ci w ogóle dała? - Fenris zaśmiał się.
- Nawet nie wiesz jak ja tam za tobą tęskniłam - wymruczałam i znów przyciągnęłam go do siebie. Mocno go pocałowałam.
Mój mały wilczek jęknął przeciągle i syknął gdy pod wpływem mojej magii lyrium na jego skórze zaczęło się budzić i promieniować. Poczułam bijące od niego elektryzujące ciepło. Czułam jak przeszywa mnie od tego impuls. Lekko bolesny, ale przy tym przyjemny.
Kochaliśmy się długo i gwałtownie. Czułam się tak, jakbym nie widziała Fenrisa wieki. Byłam go spragniona, chciałam go jak najbliżej, jak najszybciej.
Leżeliśmy jeszcze, przytuleni do siebie.
- Trzeba wstawać - usłyszałam.
- Po co? Nie chce mi się - jęknęłam.
- Mieliśmy pomóc Avelinie, pamiętasz?
- Taaa... Łeee.. dlaczego ja zawsze wszystkim muszę pomagać? - zrobiłam minkę jak naburmuszone dziecko. - No dobra... Trzeba się ruszyć, bo inaczej ona po nas przyjdzie, a wtedy kolorowo nie będzie.
Z ociąganiem ubrałam się. Usłyszałam szczekanie. Kiedy otworzyłam do pokoju wpadł Pomiot, mój mabari. ujadał głośno. 
- Co się dzieje mały? - spytałam.
Usłyszałam szczęk metalu... Zbroi, mieczy.
- Templariusze? - wymsknęła o mi się. - Ale przecież...
- Kanaja Hawke! - zagrzmiał Cullen. - Zostajesz aresztowana w imię zakonu. 
- Nie tkniecie jej! - warknął Fenris wyszarpując miecz.
Nie zdążyłam nawet zareagować, a mój dom stał się polem bitwy. Uniosłam dłonie do zaklęcia, jednak jeden z templariuszy użył drenażu many, blokując moje zaklęcie. Wyszarpnęłam więc sztylet zza paska. Celnie trafiłem jednego z mężczyzn w łączenie zbroi, padł.
Usłyszałam zduszony krzyk, odwróciłam się i ujrzałam jak jeden z templariuszy wyszarpuje miecz z piersi Fenrisa.
- Nie! - wrzasnęłam i rzuciłam się w jego stronę.
Mój ukochany upadł, brocząc we krwi. Krwawa mgła opadła na mój wzrok.
- Umrzecie - wycharczałam przez łzy i rozcięłam swoje przeguby.
Magia krwi. Nigdy jej nie użyłam. Ani wtedy, gdy zmarł mój ojciec, ani Bethany, Carver, moja matka. ale Fenris. On był jedynym co mi pozostało. Jedyną ukochana osobą.
Poczułam moc płynącą przez moje żyły. Nieograniczoną, nieokiełznaną, dziką. Zatraciłam się w niej. Z uśmiechem na ustach patrzyłam jak templariuszy rozrywa ich własna, gotująca się krew. Łzy, która wciąż spływały mi po policzkach unosiły się w chmurze otaczającej mnie energii.
Stanęłam przed Cullenam. Moje dłonie zacisnęły się na jego gardle.
- Kanaja! - krzyknął ktoś.
To była Avelina. Patrzyła na mnie, a w jej oczach był strach... Strach, szok. Spoglądała na mnie jak na dzika bestię. Jak na potwora.
Cofnęłam się i złapałam za głowę, wyjąc i zawodząc. Czułam demony, ich łapy w moim umyśle. Czuła jak ciągną mnie, szarpią moją duszę.
Upadłam.

Odwróciłam głowę i beznamiętnym wzrokiem spojrzałam na Izabelę. Przyszła tu, do Katowni.
- Kanni - jęknęła, a w jej oczach zalśniły łzy. - Fanris... on... nie żyje - powiedziała słabym głosem.
- Przykro mi - powiedziałam, bo tak było trzeba. Mój głos jednak nie zawierał żadnych emocji. Nieczego.
Poczułam jak kobieta przytula mnie, jak targa nią szloch. Ale ja nie umiałam już płakać, nie umiałam czuć, śmiać się. Byłam pusta. Byłam Wyciszona.


środa, 7 maja 2014

Świat koszmarów

Wróciłam! Tęskniłyście moje kukiełki? Za swoją panią i władczynią? Za tą, która w dłoniach ściska wasze sznurki? 
Mam nadzieję, że odpoczęliście. Wy pośród piasków, zaspokoiliście już pragnienie?A wy, na mroźnej północy? Ogrzeliście już swoje dusze i ciała? Cieszę się bardzo. Mam jednak dla was atrakcję. Każdy z was zaśnie snem głębokim. Zobaczy swój świat, zupełnie tak, jakby znów do niego powrócił. Ujrzycie po raz kolejny tych których najbardziej kochacie, a później przyjdzie wam ich stracić. Przeżyjcie kukiełki swój najgorszy koszmar.

Będziecie mieć także towarzystwo. Ty córko muszkieterów płonąć będziesz na piaskach pustyni. Wraz z mordercą, aniołem, demonem i wilkiem. Zaś wielki król pozna chłody północy. Pozna apostatkę, wielkiego panicza, małego psychopatę oraz najemnika.

Miłej zabawy i ostrych wrażeń, kukiełki.

poniedziałek, 5 maja 2014

Eloise D'Artagnan

Witaj córo muszkieterów. Dziecko honoru i ducha walki. Przyda Ci się tu, w moim świecie to, czego nauczyło Cię życie.
 
http://24.media.tumblr.com/tumblr_ltn2udDySy1qk6toqo1_1280.jpgImię: Eloise (czyt. Eluize)
Nazwisko: D'Artagnan
Przydomek: -
Rasa: człowiek
Płeć: kobieta
Zdolności : potrafi świetnie władać szpadą i jeździć konno
Uzbrojenie: szabla
Charakter: bardzo odważna, waleczna, samowystarczalna, uparta, niezależna, heroiczna, żywiołowa, ambitna
Historia: Jej ojciec oddał ją do klasztoru, z którego uciekła po śmierci matki przełożonej. Ta ostatnia w chwili śmierci miała przy sobie ważny dokument, który był powodem podróży dziewczyny, mającej na celu odnalezienie ojca.
Partner: -
Przyjaciele: -
Wrogowie: -
Inne: uwielbia jazdę konną i walkę na szpady, a przy tym nienawidzi natrętów i tchórzy
Pochodzenie: film Córka d'Artagnana
Opiekun: Pti

niedziela, 4 maja 2014

Od Sebastiana - Nareszcie oaza

Zaczęliśmy pić wodę. Byliśmy wykończeni...co po niektórzy. Ja się nie męczę. Jestem demonem. To normalne. Nie potrzebuję snu. Coś nie daje mi spokoju...tak to zdecydowanie brak obecności panicza. Nie wiem gdzie on jest. Jednak nie spocznę puki go nie odszukam. Obawiam się, że wylądował tu gdzie ja i reszta tej bandy tyle, że w zupełnie innym miejscu. Nie mogę przestać o nim myśleć. Coś mi mówi "Sebastianie uspokój się", a coś "Czyżbyś coś czuł do panicza?". Nie mogę słuchać ani tego, ani tego drugiego głosu. Dzieje się ze mną coś nie tak...dostaję szału na samą myśl że nie ma go przy mnie. Zaśmiałem się jakoś tak głupio na co wszyscy towarzysze spojrzeli się na mnie. To wszystko zaczyna mnie denerwować. Muszę znaleźć panicza chodź bym miał stracić przy tym życie. Może ten drugi głos ma rację? Może ja faktycznie coś czuję do Cie...Ciela.

<Riddick>

sobota, 3 maja 2014

Od Ciela - Dziwnie się czuję

Po to mam oczy...hah ten zabójca sam stał się ofiarą. Wygląda tak śmiesznie i żałośnie. A tak po za tym...ten nowy jest jakiś dziwny. Co on w ogóle przy sobie ma? Jakiś kawałek metalu. Eh...jeszcze tylko Aloisa do szczęścia brakuje! Mamy jakąś kobietę z kosturem, Psychopatę, Mnie demona i jakiegoś półgłówka z nieznaną mi bronią. Ruszyliśmy w stronę pary, nareszcie gorące źródła!
Siedzieliśmy wpatrując się w niebo. Było ciemne. Te źródła nie są w stanie zmienić pogody. Przynajmniej nas chronią przed śmiercią. Nie wiem jak długo to potrwa. Nie wiem nawet kiedy usnąłem.
Obudziłem się w nocy. Było ciepło...eh zapomniałem że jesteśmy przy źródle ciepła. Jakoś tak...dziwnie się czuje gdy nie ma przy mnie Sebastiana. Zagubiony w tej otchłani...pustce z której nie ma wyjścia. Jak na razie jedyne na kim mogę polegać to na moich towarzyszach.

<Kanaja?>